Mowa o exit polls, czyli sondażach prowadzonych wśród ludzi, którzy wychodzą z lokali wyborczych. Uznawane są za najbardziej wiarygodne, między innymi dlatego że ankieterzy spotykają się z badanymi twarzą w twarz. Poza tym ta metoda gwarantuje największą próbę respondentów.
Dotąd exit polls były tradycją wieczorów wyborczych organizowanych przez polskie telewizje. W tym roku po raz pierwszy będzie inaczej.
Wieczory organizuje TVP, Polsat News oraz TVN 24. TVN 24 korzysta z usług SMG/KRC, która dla stacji przygotuje ogólnopolski sondaż telefoniczny. Przedstawi wyniki poszczególnych partii i podział mandatów. "SMG/KRC w 2007 roku przy okazji wyborów parlamentarnych wypróbowała tę metodę. Osiągnięto wyniki bliskie do oficjalnych podanych przez PKW. Wierzymy, że teraz będzie podobnie" - mówi Michał Samul, wiceszef TVN 24.
Również Polsat zamówił sondaż telefoniczny, podobnie jak TVN 24. "Przygotowuje go dla nas Instytut Homo Homini" - mówi Tomasz Matwiejczuk, rzecznik Polsatu.
Telewizja publiczna dopiero przed kilkoma dniami zdecydowała się zamówić okrojoną wersję exit polls w TNS OBOP. Według informacji „Dziennika” ankieterzy TNS OBOP pojawią się jedynie w pięciu miejscach w kraju.
Kilka dni temu Jacques Nancy, który odpowiada za przygotowanie wieczoru wyborczego w PE, poinformował, że Polska będzie jedynym krajem, z którego sondaży z lokali wyborczych nie będzie. "Tylko w przypadku Polski będziemy musieli opierać się na sondażach przedwyborczych" - powiedział Nancy.
O tym, że Polska tak niekorzystnie wypadnie, na tle nawet mniejszych członków UE, zadecydowały pieniądze. "Exit polls są bardzo drogie. Mogą kosztować nawet milion złotych. A zainteresowanie tymi wyborami w Polsce jest nikłe. Telewizjom się to nie opłacało" - mówi przedstawiciel jednego z ośrodków badawczych. Czy dlatego nawet telewizja publiczna postanowiła zaoszczędzić? "To tajemnica handlowa" - mówi Daniel Jabłoński, rzecznik TVP. Telewizja publiczna kilka tygodni temu wysłała do TVN i Polsat list z propozycją zrobienia wspólnych badań i podzielenia się kosztami. Konkurenci tę ofertę odrzucili.
O tym, że telewizje zdecydowały się nie inwestować w badania, zdecydował także fakt, że wybory będą trwały do 22. Dopiero po tej godzinie zaczną się wieczory wyborcze, a o tej porze przed telewizorami zasiada już mało osób, a to się wiąże z mniejszymi wpływami z reklam. Poza tym stacje telewizyjne chcą się skoncentrować na walce liderów, a do tego wystarczą sondaże telefoniczne. "Pokażemy widzom to, co najbardziej interesujące, czyli pojedynki „jedynek”. U nas dowiedzą się, czy Zbigniew Ziobro wygra z Różą Thun i czy Danuta Huebner pokona Michała Kamińskiego" - zapewnia Michał Samul.