"Wszystkie dane wskazują na to, że polska gospodarka jest w stanie lepszym niż sąsiadujące z nią gospodarki. I to umożliwia mi dziś powiedzenie ze stuprocentową pewnością: w roku 2010 podatki nie zostaną podniesione" - tak zakończył swoją piątkową konferencję prasową szef rządu.

Reklama

Dziennikarzom nie dał jednak szansy na zadawanie pytań. Nie wiadomo więc, czy ta obietnica odnosi się do wszystkich podatków. Najpewniej tak. Czemu? Bo wielokrotnie prezydent i politycy PiS zapowiadali, że nie poprą żadnej ustawy zakładającej wzrost obciążeń podatkowych. Lewica dopuszczała jedynie wprowadzenie trzeciej stawki PIT dla najlepiej zarabiających. To oznaczałoby, że nawet jeśli rząd przedstawi taki projekt, nie będzie miał on szans na uchwalenie.

>>>"Fatalnie, że nie podniosą podatków"

Ale mimo to rząd do wciąż używał tego straszaka. Minister finansów i premier grozili, że obciążenia podatkowe wzrosną, jeśli prezes Narodowego Banku Polskiego nie znajdzie przynajmniej 10 mld zł zysku. A w czwartek minister skarbu mówił: albo sprzedamy spółki według nowego planu, albo będą wyższe podatki.

Reklama

W piątek wszystko się zmieniło. Choć premier zdjął z listy prywatyzacyjnej przygotowanej przez Aleksandra Grada cenny KGHM, a o zysku NBP nic nie mówił, zapewnił, że podatki nie wzrosną. "Kryzys okazuje się mniej groźny, jeżeli chodzi o Polskę" - wyjaśnił szef rządu. I dodał: "Powściągliwie i ostrożnie mogę powiedzieć, że pojawiają się sygnały, które świadczą o tym, że suchą nogą przechodzimy przez te najtrudniejsze miesiące."

>>>Tusk: W 2010 r. nie będzie wyższych podatków O jakich dobrych wiadomościach mówił premier? Pocieszające są informacje o poziomie bezrobocia i wysokości sprzedaży detalicznej. Miniony tydzień na giełdzie był najlepszym w roku. Rośnie też zainteresowanie na rynku polskimi obligacjami, szczególnie pięcio- i dziesięcioletnimi. "Wszystko na to wskazuje, że wzrost PKB w tym roku może być wyższy niż założony przez Ministerstwo Finansów" - uważa Ryszard Petru. Wskazuje też na poprawę koniunktury w niemieckiej gospodarce, co jest bardzo dobrym sygnałem dla naszego eksportu.

Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową podkreśla jednak, że mimo tych sygnałów tak twarda deklaracja premiera jest ryzykowna. "Ja byłbym bardziej ostrożny, nie wiedząc, czy uda się w jakiś inny sposób uzupełnić brakujące dochody budżetowe - uważa Wyżnikiewicz. Bo nikt nie ma wątpliwości: przyszłoroczny budżet będzie trudny i same przychody z prywatyzacji nie rozwiążą kłopotów ministra finansów. Jeśli więc nie wzrosną podatki, trzeba będzie ciąć wydatki.

Reklama

>>>"Tusk robi dobrze, nie podnosząc podatków"

Eksperci chwalą premiera za piątkową deklarację, ale zwracają też uwagę, że jest ona bardziej polityczna niż merytoryczna. Nic dziwnego. Z przeprowadzonego kilka tygodni temu sondażu Homo Homini dla DZIENNIKA wynikało, że zwiększenie podatków mogłoby pozbawić Donalda Tuska szans na prezydenturę w przyszłorocznych wyborach.