Według rozmówców "Gazety Wyborczej", pomysł cięć pojawił się już dwa tygodnie temu na naradzie Donalda Tuska z najbliższymi współpracownikami. Plan ma przygotować szef Komitetu Stałego minister Michał Boni, człowiek Tuska do zadań specjalnych. Na razie wypowiada się bardzo ogólnikowo: "Zaczęliśmy prace studialne i analityczne związane z racjonalizacją zatrudnienia. Projekt będzie gotowy za miesiąc".

Reklama

>>> SLD do Kościoła: Podzielcie się pieniędzmi

Administracja rządowa to dziś około 120 tys. osób. Średnia pensja urzędnika to niewiele ponad 4 tys. złotych. Gdyby zwolnić 10 proc. zatrudnionych, budżet zaoszczędziłby w przyszłym roku ponad pół miliarda złotych na samych pensjach.

Ale nawet PiS popiera plan rządu. "Kryzys może być dobrym czasem na racjonalizację zatrudnienia w administracji" - mówi "GW" poseł Mariusz Błaszczak. Jako były szef kancelarii premiera Jarosława Kaczyńskiego wie, o czym mówi: "W wielu resortach stanowiska się dublują. Sami przymierzaliśmy się do redukcji, ale nie zdążyliśmy".

Rząd ograniczył już w tym roku wydatki państwa na transport, rezerwy celowe, policję, naukę, sądy, pomoc społeczną itp. W sumie o ponad 21 mld zł.