Nie milkną echa incydentu z udziałem policji, która wciągnęła posłankę Kingę Gajewską z Koalicji Obywatelskiej do radiowozu policyjnego we wtorek. Zdarzenie miało miejsce przed spotkaniem z premierem Mateuszem Morawieckim w Otwocku. Kinga Gajewska jest posłanką z okręgu 20., który obejmuje m.in. Otwock.
O ocenę całej sytuacji zapytaliśmy senatora Krzysztofa Brejzę z Koalicji Obywatelskiej.
Takiej sytuacji w policji jeszcze nie było
Zdaniem senatora Brejzy, "przez wszystkie lata funkcjonowania polskiej policji, budowy jej autorytetu nie było podobnej sytuacji”. Obecnie ta formacja jest bezwzględnie używana do walki z przeciwnikami politycznymi – stwierdził.
Na czym ma polegać wyjątkowość tej sytuacji? Zdaniem senatora, doszło do naruszenia immunitetu parlamentarnego. Widać bardzo wyraźnie, że funkcjonariusze wykonywali konkretne rozkazy – ocenia.
Jego zdaniem posłanka poniosła konsekwencje swojej bezkompromisowej postawy. Naszemu rozmówcy sytuacja ta przypomina rzeczywistość panującą w państwach totalitarnych.
To działa niemal jak w Korei Północnej. Media rządowe nie poinformują o aferze wizowej, natomiast opozycjonistka, która głośno mówi o tym w przestrzeni publicznej, a więc realizuje swoje konstytucyjne prawo wolności wypowiedzi, ma zamykane usta przez organy bezpieczeństwa. Senator dorzuca: W latach 80. w ten sposób traktowano opozycjonistów.
Celowe działanie władzy
Zdaniem Krzysztofa Brejzy „sprawa Gajewskiej” jest przykładem ograniczania wolności wypowiedzi.
W Polsce obowiązuje wolność wypowiedzi. Co więcej, realizacja mandatu przez panią poseł jest realizacją woli jej wyborców. Ruch komendantów, którzy zdecydowali o tym, że chcą zrobić pokazówkę przeciwko niej, był wymierzony nie tylko w nią osobiście. To było zakneblowanie ust tysiącom wyborców i wyborczyń, które jej zaufały – stwierdza. I dodaje, że sytuacja „mogła być celowo zaplanowana przez aparat władzy”.
Tego typu zdarzenia, gdzie osobę, która mówi prawdę na ulicy, wrzuca się do policyjnej „suki” i zamyka się jej usta, rezonują u ludzi. To jest psychologiczny mechanizm zastraszania obywateli. Moim zdaniem interwencja policji wobec posłanki mogła być celowa dla budowy atmosfery strachu i lęku przed PiS – mówi Brejza.
„Policjanci wiedzieli”
Senatora nie przekonują tłumaczenia ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego, który stanął w obronie policjantów. Są nie do obrony – mówi. Przecież to się działo na Mazowszu, w okręgu wyborczym pani poseł. Przypuszczam, że policjanci doskonale wiedzieli - jeszcze przed dokonaniem interwencji - z kim mają do czynienia. Przypomina, że podczas interwencji nie brakowało świadków, w tym posła Pawła Zalewskiego, który upominał się o posłankę Gajewską. Ona sama informowała policjantów, że jest posłanką - przekonuje senator Brejza.
Stanowisko stołecznej policji
Stołeczna policja oświadczyła, że funkcjonariusze w Otwocku nie mieli świadomości, że mają do czynienia z parlamentarzystką. Interwencję wobec posłanki Gajewskiej ma wyjaśniać wydział kontroli KSP – podała PAP.
"Policjanci, podejmując interwencję w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano" - tłumaczyła zaraz po zdarzeniu Komenda Stołeczna Policji na swoim koncie w serwisie X (dawniej Twitter).
Podkreślono, że funkcjonariusze nie znają wszystkich osób posiadających immunitet.
Tomasz Mincer