Jak relacjonują media, lider PO podczas spotkania z mieszkańcami w Pile mówił, że są "pewne cechy, które są tak cenione na Pomorzu, w Wielkopolsce, przez to, że byliśmy bardziej pod wpływem kultury Zachodu". - Mogą mnie od Niemców wyzywać, ale chcę wygrać te wybory i idę po zwycięstwo, żeby też wreszcie zapanował jakiś elementarny porządek, w polityce zagranicznej, europejskiej, gospodarczej, w systemie podatkowym, sądownictwie - powiedział.
Do słów Donalda Tuska szef rządu odniósł się w mediach społecznościowych. "Donald Tusk, w trakcie swojego wczorajszego wystąpienia w Pile, nazwał niemiecką okupację i zabory 'byciem pod wpływem kultury zachodu'. Nie pierwszy raz Tusk obraża Polaków - i dzieli ich na tych z Polski A i Polski B; lepszych i gorszych; tych ze wschodu i tych z zachodu" - wskazał premier.
"W jego mniemaniu tylko ci na zachodzie (czy wręcz po prostu ci głosujący na Platformę Obywatelską) zasługują na rozwój i szacunek. Ci na wschodzie nie zasługują na nic. To dlatego linię obrony kraju wyznaczył na Wiśle. To linia zdrady Tuska - bo to jest zdrada mieszkańców całej wschodniej części Polski" - ocenił Morawiecki.
"Marna prowokacja w stylu Palikota"
Premier wyraził nadzieję, że "skandaliczne słowa, to tylko kolejna marna prowokacja - taka w stylu jego kolegi, Janusza Palikota".
"Ciężko przecież wyobrazić sobie, by Polak mógł mówić o wprowadzaniu niemieckich porządków w kraju, gdzie wciąż żyją naoczni świadkowie brutalnej próby germanizacji, która pozostawiła tak głębokie i trwałe blizny. Nazywanie jej 'wpływem kultury zachodu' to słowa niegodne nawet największego cynika!" - stwierdził. "Panie Tusk, czas przeprosić Polaków" - dodał szef rządu.
Katarzyna Lechowicz-Dyl