Polski wyborca: Nie weryfikuje informacji

Można oddać głos albo postawić krzyżyk. Jednak, aby to zrobić trzeba dobrze wybrać i nie dać się oszukać. "Czarny PR”, choć właściwszym określeniem wydaje się "black magic”, ma się niestety dobrze, a "czarne sztuczki” są stosowane przez wszystkie ugrupowania polityczne, bez względu na ideologię czy przynależność partyjną.

Niby wszyscy wiedzą o metodzie na wnuczka czy na policjanta, a liczba oszukanych nie maleje. Z fake newsami też jest tak, że wszyscy o nich słyszeli, ale… na tym wiedza się kończy. Człowiek jest bombardowany każdego dnia mnóstwem informacji, a bombardowanie zawsze kończy się źle. Efekt: większość osób nie weryfikuje informacji, zawierza głosicielom dobrej nowiny, którzy często są tylko fałszywymi prorokami. Żyjemy w bańkach informacyjnych, co nie sprzyja czujności na wieści z "naszego obozu” – wyjaśnia dla dziennika.pl dr Sebastian Surendra, językoznawca i kulturoznawca.

Reklama
Reklama

Jakie strategie w komunikacji stosują politycy?

Strategie wykorzystywane w kampaniach wyborczych mają jedno zasadnicze zadanie – przynieść zwycięstwo. Stosowane są przez każdą ze stron sporu politycznego i od lat pozostają niezmienne.

W języku polityków pojawiają się trzy główne strategie. Pierwsza to kategoria "my” – "oni”. Mianem "my” określa się zarówno polityków, jak i ich wyborców, w opozycji do nich są "oni” – obcy, źli, stanowiący zagrożenie, czyli przeciwnicy polityczni. Kolejną strategią wykorzystywaną w kampaniach wyborczych jest emocjonalizacja przekazu, w której już samo stosowanie etykiet sprawia, że komunikat staje się niezwykle intensywnie zabarwiony emocjonalnie. Trzecia z najważniejszych kategorii to technika manipulacji, polegająca m.in. na powoływaniu się na argumenty rzeczowe, wzmacniające przekaz emocjonalny, a których wyborca nie zawsze ma możliwości sprawdzenia, czy są one prawdziwe oraz na pewnej selekcji informacji, których dokonuje nadawca przekazów wyborczych. Warto mieć świadomość ich funkcjonowania, gdyż przekłada się ona na umiejętność dokonywania trafnych wyborów– tłumaczy prof. UAM dr hab. Joanna Smól z Instytutu Filologii Polskiej UAM.

Manipulacja komunikacją: To nie jest nowa rzecz

Negatywne kampanie wyborcze oparte na czasem bezpardonowej manipulacji, zyskały na popularności w polskiej polityce już w latach 90. XX w. W wielu późniejszych kampaniach także można było zaobserwować ataki i oszczerstwa mające na celu zniszczenie reputacji przeciwników politycznych.

To nie jest nowa rzecz. Przypomnę choćby słynną (a ściślej – niesławną) teczkę Stanisława Tymińskiego z 1990 r. I nie dotyczy to tylko Polski, bo tak jak nigdy nie byliśmy Mesjaszem Europy czy świata, tak nie jesteśmy jedyną czarną owcą w globalnym stadzie. Zmieniają się za to narzędzia. Rozwój internetu otworzył możliwości dotarcia do potencjalnego wyborcy, jakich nie było np. w latach 90. Najczęściej używane przez Polaków media społecznościowe mają kilka-kilkanaście lat. Dopiero, nie aż. Z drugiej strony w tak szybkim tempie zyskały społeczne uznanie, że absolutnie można powiedzieć, że zakorzeniło się korzystanie z nich – zauważa dr Sebastian Surendra.

Jakie zagrożenie niosą za sobą "czarne sztuczki" przedwyborczych rozgrywek?

Gdy podnosi się temperaturę wyborczą aż do wrzenia, to skutki mogą być naprawdę złe. I widzimy je od lat w różnych kampaniach wyborczych: krytykę zastępuje hejt, dochodzi do ataków na drugą stronę – od zrywania plakatów po sceny przemocy wobec kandydatów. Sympatyk partii A nie jest w stanie rozmawiać ze zwolennikiem partii B. To zabija dyskusję, debatę publiczną. Naprawdę jeden wpis (a przecież kampania wyborcza to kompulsywne publikowanie wpisów, filmików itd.) może boleć. Tak realnie – obywatela, wspólnotę. Specjaliści od "czarnego PR-u" powinni o tym pamiętać– przestrzega dr Surendra.