ARTUR CIECHANOWICZ: Od kilku tygodni Rosjanie prowadzą wyjątkowo agresywną kampanię informacyjną przeciwko Polsce. Pojawiły się oskarżenia o współpracę z Hitlerem w przededniu II wojny światowej, a zdaniem niektórych historyków znad Wołgi Polacy byli wynalazcami obozów koncentracyjnych. Wreszcie w sobotę Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) ujawniła, że Józef Beck rzekomo był niemieckim agentem. Natomiast prezydent Miedwiediew stwierdził, że Związek Sowiecki nie ma nic wspólnego z wybuchem wojny. Jak daleko Kreml posunie się jeszcze w podobnych deklaracjach?
WŁADIMIR BUKOWSKI*: Nie ma granicy, której obecni władcy Rosji wstydziliby się przekroczyć. Zresztą podobne próby pisanie historii na nowo nie są zjawiskiem ostatnich tygodni. Pamiętam, jak dziesięć lat temu część rosyjskich polityków wydała oświadczenie, że nie było żadnego załącznika do paktu Ribbentrop – Mołotow. Wyglądało to wręcz śmiesznie i niezręcznie, tak jak rewelacje, o których pan mówi. Przecież wina ZSRR, jeśli chodzi o początek wojny, jest oczywista. Nie jest to jednak w stanie powstrzymać kremlowskich propagandystów.
Jaki jest cel podobnych kampanii?
Wcześniej Rosjanie obawiali się, że w wypadku gdy wina ZSRR zostanie powszechnie uznana, takie kraje jak Polska zaczną się domagać od Moskwy odszkodowań. Ten motyw jest wciąż obecny przy kreowaniu polityki historycznej. Jest jednak również inny cel. W dzisiejszej Rosji następuje rehabilitacja Stalina i komunizmu. Chodzi o budowanie tożsamości narodowej w oparciu o poczucie dumy z wielkiego mocarstwa, jakim był ZSRR. Rosjanie uwielbiają myśleć o sobie jak o imperium. W tym celu wydaje się podręczniki przedstawiające Stalina jako znakomitego menedżera. W tym celu powołano też komisję, która ma tropić fałszerzy historii. Tyle że pierwsze skrzypce w tej komisji grają nie historycy, lecz byli oficerowie KGB.
Ale jak sam pan mówi, kampania ta jest prowadzona nachalnie i niezręcznie. Kto zatem uwierzy w podobne kłamstwa?
Jest ona żałosna dla ludzi, którzy orientują się chociaż trochę w historii. Dla mało wykształconych te kłamstwa są szczerą prawdą. Kreml wie, jak łatwo może im narzucić własną interpretację dziejów.
A dlaczego Kreml postanowił atakować akurat Polskę?
Jednym z powodów jest to, że każda despotia musi mieć zewnętrznego wroga, by skonsolidować wokół siebie poparcie narodu, który w przeciwnym wypadku zwróciłby się przeciwko władzy. Jeśli spojrzymy na wrogów, jakich Rosja miała dotychczas, to będą nimi Estonia i Gruzja. Przyzna pan, że jak na takie „mocarstwo” to nieco niepoważni wrogowie. Trzeba więc stworzyć nowych. Polska już znacznie lepiej się do tego nadaje.
1 września w Polsce będzie przebywał premier Władimir Putin. Czy Rosjanie nie obawiają się, że taka ofensywa informacyjna może doprowadzić do odwołania wizyty i wielkiego skandalu?
Moim zdaniem nie. Odwołanie wizyty byłoby porażką w polityce zagranicznej Putina. Jemu chodzi raczej o to, by rozmiękczyć Polaków przed wizytą. Jest to swego rodzaju bombardowanie prewencyjne. Kreml chce doprowadzić do zwiększenia napięcia w stosunkach na linii Warszawa – Moskwa, tak by polscy politycy bali się poruszać 1 września niewygodne dla Putina tematy.
*Władimir Bukowski, rosyjski dysydent, pisarz i obrońca praw człowieka w ZSRR, obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii