"Pierwsze słyszę, by przedwojenny szef polskiej dyplomacji był agentem wywiadu niemieckiego" - oświadczył zdumiony generał Lew Sockow, zapytany o to przez dziennikarzy. Co ciekawe, taka informacja widnieje na stronie internetowej Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji. Podobnie jak twierdzenie, że premier rządu polskiego na uchodźstwie Stanisław Mikołajczyk był agentem brytyjskim.

Reklama

Jednak emerytowany generał Sockow, który prezentował książkę rosyjskiego wywiadu o rzekomej współpracy Polski z Adolfem Hitlerem, nie potrafił udowodnić oskarżeń pod adresem Becka i Mikołajczyka.

"Przestudiujemy sprawę i oficjalnie odpowiemy" - dyplomatycznie odparł rzecznik SWR Siergiej Iwanow.

Prezentacja dokumentów rosyjskiego wywiadu z lat 1935-45, zebranych w książce "Sekrety polskiej polityki", wypadła bardzo blado. Okazało się na przykład, że Rosjanie nie mają oryginałów wszystkich dokumentów, a jedynie ich tłumaczenia. Jak wyjaśniał generał Sockow, to dlatego, że Józef Stalin nie znał jezyków obcych. Tłumaczył też, że oryginały niszczono, by nie dekonspirować źródła informacji. Co ciekawe, mówiąc o Stalinie używał określenia "nasz wódz".

Zdaniem przedstawiciela SWR, przedwojenna Polska dążyła do rozpadu ZSRR. W jaki sposób? "Wśród tajnych materiałów są dokumenty polskiego Sztabu Generalnego, które świadczą o tym, że w jego ramach utworzono specjalny wydział do pracy z mniejszościami narodowymi na terytorium ZSRR" - przekonywał. Tłumaczył, że polskie władze podsycały ruchy separatystyczne na Kaukazie, Ukrainie i w Azji Środkowej. "W tym celu polski wywiad utworzył organizację pod nazwą <Prometeusz> z siedzibą w Paryżu, kierowaną przez Warszawę" - dodał generał Sockow.

O współpracy Polski z nazistowskimi Niemcami - zdaniem emerytowanego oficera wywiadu - świadczy na przykład raport wywiadu radzieckiego z rozmów, jakie w 1935 roku prowadził w Warszawie marszałek Hermann Goering, zaufany współpracownik Adolfa Hitlera. Z tych materiałów generał Sockow wyciągnął wniosek, że sztaby generalne Polski i Niemiec zawarły pakt przeciw ZSRR.





Co więcej - jak przekonywał generał - według innego dokumentu 26 grudnia 1934 roku szef MSZ Józef Beck spotkał się w Kopenhadze z francuskimi faszystami i rozmawiał z nimi o utworzeniu antykomunistycznego bloku Francja-Niemcy-Polska. Nie poszedł jednak dalej w tych rozważaniach i nie zastanowił się, jak Polska mogła namówić do współpracy dwa niezbyt przepadające wówczas za sobą kraje - Francję i Niemcy.

Mówiąc za to o pretensjach, jakie Rosjanie mogą mieć do Polaków, generał Sockow wymienił między innymi "próbę osadzenia swojego człowieka na carskim tronie" i"przywiezienie Lenina do Rosji".

Polscy historycy nie pozostawiają suchej nitki na twierdzeniach i dowodach zaprezentowanych przez Lwa Sockowa. "Pan generał przedstawiał dokumenty, ale nie odnosił się do tego, co jest w środku. To nie jest nauka. To nie ma nic wspólnego z nauką" - skomentował Piotr Gontarczyk z Instytutu Pamięci Narodowej, który był na konferencji w Moskwie. "To, co zaprezentował pan generał, jest najlepszym dowodem, że nie ma on najmniejszego przygotowania, by zajmować się historią" - nie ma wątpliwości Gontarczyk.

"Popełnił katastrofalne błędy, nie potrafił odpowiedzieć na najprostsze pytania dotyczące polskiej polityki. Nie ma żadnej kompetencji, by zajmować się Polską. On polityki polskiej nie rozumie" - dodał historyk z IPN.





Reklama