Tomasz Kuzia: Prezydent Lech Kaczyński ostro zaatakował dziś Rosję na Westerplatte. Jak pan ocenia to wystąpienie?
Karol Karski (PiS): Prezydent Lech Kaczyński uratował dziś honor Polski. Mam ciągle przed oczami widok bezradnego premiera Donalda Tuska, stojącego na konferencji prasowej obok premiera Władimira Putina, który tłumaczył, że Polska razem z Niemcami dokonały rozbioru Czechosłowacji w 1938 roku, a w dodatku mówił to w kontekście przyczyn wywołania II Wojny Światowej. Polski premier mówił tymczasem: Jest jedna historia, ale są różne jej interpretacje. A prezydent po prostu powiedział to, co chciało dziś usłyszeć wielu Polaków - od tygodnia bombardowanych i znieważanych informacjami z Rosji.

Reklama

>>> Kaczyński wypomina Putinowi wojnę w Gruzji

Co pana uderzyło w wystąpieniu i zachowaniu Putina?
Wiele rzeczy. Brak przeprosin za Zbrodnię Katyńską. Także to, że w trakcie rozmowy Tuska z Putinem trwała w Moskwie konferencja Federalnej Służby Wywiadu Zagranicznego, na której miały być pokazane materiały świadczące o współpracy Polaków z nazistami. Premier Putin powtórzył też publicznie argument Hitlera, że II Wojna Światowa została wywołana, ponieważ Traktat Wersalski upokarzał Niemcy. To jest argument wykorzystywany wówczas przez nazistów. Po II Wojnie Światowej Niemcy zostały potraktowane dużo ostrzej niż w 1919 r. Czy miałoby to je w jakimkolwiek stopniu usprawiedliwiać, gdyby chciały wywołać kolejną? Warto też pamiętać, że ten traktat powołał Polskę i wiele państw naszego regionu do życia. W liście do Polaków Putin napisał także, że pakt Ribentrop-Mołotow został potępiony w 1989 roku, ale kilka akapitów dalej czytamy, że nie można nie zrozumieć dlaczego ten pakt został zawarty.

>>> Tusk na Westerplatte: Nigdy więcej wojny

Rozumiem, że nie jest pan zadowolony z postawy premiera Tuska?
To była klęska dyplomacji Donalda Tuska. To miało być spotkanie, które pokazuje pojednanie. Że ci, którzy byli po jednej i po drugiej stronie, są dziś razem i współpracują ze sobą. Przyjechali do nas przedstawiciele dwóch państw, które we wrześniu 1939 roku były agresorami w stosunku do Polski. I tylko kanclerz Angela Merkel potrafiła w duchu rozliczenia odnaleźć się w tej sytuacji, a z drugiej strony mieliśmy przedstawiciela państwa, które nie tylko nie rozliczyło się ze swojej przeszłości, ale momentami jest wręcz z niej dumne.

Reklama

czytaj dalej



Reklama

My też pokazaliśmy swoją dumę i zagraliśmy Rosji na nosie. Teraz Putin może wrócić do domu i dalej mówić o Polakach agresywnie nastawionych do Moskwy. Może prezydent Kaczyński zagrał dokładnie tak, jak chcieli Rosjanie? Na brak pojednania...
Jeśli miarą poprawności polskiej polityki jest to, że ktoś pluje Polsce w twarz, a my mówimy, że pada deszcz, to jest to rozwiązanie najgorsze z możliwych. Nikt nie szanuje państwa, które nie szanuje siebie. Odpowiedź z ust prezydenta i tak była bardzo stonowana.

>>> Putin tylko raz odciął się Kaczyńskiemu

Mówiąc językiem młodzieży "prezydent pojechał po bandzie". Pytanie tylko, co nam to da?
Polska wbrew prawdzie historycznej nie może zostać zaszeregowana do grupy państw odpowiedzialnych za wybuch wojny. Oglądając relacje z mediów zagranicznych, szczególnie zachodnich, widać, że poziom niewiedzy na ten temat jest ogromny. Są wątpliwości. Ludzie nie wiedzą, co się wydarzyło.

Myśli pan, że na Zachodzie ktoś uwierzy, że Polska wywołała wojnę?
A dlaczego ciągle musimy prostować informacje o "polskich obozach koncentracyjnych"? Dlaczego ściga się kłamstwo oświęcimskie? Zgodnie z logiką nazistowskiej propagandy, kłamstwo powtórzone 100 razy staje się w końcu prawdą. Brak polskiej reakcji byłby zgodą na takie wypowiedzi. Dziś mamy do czynienia z redefiniowaniem historii, na które nie możemy się zgodzić.

Karol Karski, poseł PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, były wiceminister Spraw Zagranicznych