Bruksela zamierza przede wszystkim zlikwidować „szarą strefę” w środku Unii, jaką stanowią kraje dawnej Jugosławii i Albania. "To region, który obietnica członkostwa może dogłębnie zmienić" - uważa komisarz ds. rozszerzenia Olli Rehn. Największe postępy na drodze do Wspólnoty zrobiła Chorwacja. Kraj stanie się członkiem UE najpóźniej w 2012 roku.

Reklama

Nieźle radzi sobie również Macedonia. Komisja Europejska przed miesiącem zgodziła na rozpoczęcie negocjacji z tym krajem. Już w piątek spotykają się premierzy Macedonii i Grecji, by położyć kres konfliktowi o nazwę: Ateny nie godzą, by maleńkie państwo nazywało się Republiką Macedonii.

Od stycznia Bruksela chce znieść wizy dla obywateli nie tylko Macedonii, ale także Czarnogóry, Albanii, Bośni i Serbii. Jednak zdaniem Rehna Bośnia nie tylko nie robi postępów na drodze do członkostwa, ale wręcz się cofa. Warunkiem podjęcia rokowań akcesyjnych jest przejęcie przez Bośniaków pełnej odpowiedzialności za kraj. Od 1995 roku tylko dzięki nadzorowi specjalnego przedstawiciela UE Bośnia uniknęła rozpadu. Szybkimi postępami w wypełnieniu warunków członkostwa może pochwalić się Serbia, która długo była na cenzurowanym. Ale niektóre kraje UE, w tym Holandia, domagają się, by Belgrad wydawał trybunałowi w Hadze oskarżanego o zbrodnie wojenne gen. Ratka Mladica.

Turcja, która od lat jest europejskiej poczekalni, nadal tam pozostanie. Pretensje Brukseli wobec Ankary dotyczą wciąż podstawowych rzeczy: łamania wolności słowa, praw człowieka, zasad demokracji i ingerencji wojska w życie polityczne. Debata o akcesji Turcji do Unii pozostaje więc czysto akademicka. Ale nawet na to nie może liczyć Kijów. Na szczycie Ukraina-UE 4 grudnia Catherine Ashton, świeżo upieczona szefowa unijnej dyplomacji, nie zamierza w ogóle wspomnieć o integracji kraju z Unią. To potężny cios w starania Polski, która od lat zabiega o to, by wyrwać Kijów z rosyjskiej strefy wpływów i dać mu tzw. perspektywę członkostwa.

Reklama