Po zamachu na "Newski Ekspres" znów jest głośno o rosyjskich neonazistach.

Wiadomość, że za atakiem bombowym na pociąg mogą stać skinheadzi, wywołała nad Wołgą niemałą konsternację.

Większości tych Rosjan, którzy w ogóle słyszeli o neonazistach, kojarzą się oni z bandami ogolonych, zaniedbanych wyrostków okupujących trzepaki, pijących piwo i malujących sprayem niecenzuralne hasła na narożnej budzie, gdzie Ormianin albo Gruzin sprzedaje szaszłyki. Czasem można zobaczyć, jak się witają hitlerowskim pozdrowieniem. Czasem gazeta napisze, że prawicowi radykałowie pobili studenta z Nigerii.



Reklama

Zwykli chuligani. Ale na pewno nie terroryści. Poza tym przecież w ciągu ostatnich dwóch lat władze trąbią o wojnie wypowiedzianej neonazistom. Kilkakrotnie ogłaszały już nawet zwycięstwo. Jeśli wierzyć wcześniejszym zapewnieniom rosyjskiego MSW, wszyscy przywódcy radykałów siedzą w więzieniach, a ich organizacje są rozbite i obserwowane przez milicję. No więc skąd przypuszczenia, że podnieśli rękę na jeden z symboli kremlowskiego establishmentu?

Dokopać obcym

Tak głośno jak dziś o rosyjskich skinheadach nie było od 1998 r. Wtedy przywódca małej grupki radykałów Ruskaja Cel, Siemion Tokmakow, pobił czarnoskórego żołnierza amerykańskiej piechoty morskiej Williama Jeffersona z ochrony ambasady USA. Na tyle skutecznie, że noszący mundur elitarnych marines mężczyzna trafił do szpitala. Tokmakow natomiast trafił na pierwsze strony zachodnich gazet, a jego proces stał się okazją do demonstracji skinheadów, którzy pod ambasadą USA skandowali: „Rosja dla Rosjan”. Ameryka dla białych! Czarnuchy - do dżungli'.

Reklama

Jefferson w obawie o życie musiał wyjechać z Rosji. Tokmakow z kolei został uniewinniony i uwolniony na sali sądowej. Przywódca 25-osobowej grupki stał się nieoficjalnym bohaterem narodowym. Mimo że media oficjalnie go potępiały, to w komentarzach trudno było nie wyczuć ledwo ukrywanej sympatii: przecież ten 22-letni rosyjski chłopak dokopał przedstawicielowi butnego imperium. I to w dodatku Murzynowi.

Późniejsze bagatelizowanie rosnących w siłę organizacji neonazistowskich wynikało właśnie z na poły pozytywnego, na poły lekceważącego stosunku do skinów. Dwa lata temu, kiedy władze Moskwy rozpoczęły akcję czyszczenia miasta z neonazistów, było już za późno. Część organizacji w zamian za deklarację lojalności wobec Kremla może działać niemal zupełnie bez przeszkód. Inne - a takich jest większość, i do takich mógł należeć odłam Kombatu 18, który przyznał się do ataku na „Newski Ekspres” - zdołała przejść do konspiracji.

Obecnie szacuje się, że ruch neonazistowski w Rosji liczy nawet 70 tys. członków. - Cechą charakterystyczną rosyjskich prawicowych organizacji radykalnych jest znaczne rozdrobnienie. Liczebność wielu z nich nie przekracza 10 - 15 osób - mówi nam Aleksandr Wierchowskij, szef centrum analitycznego Sowa w Moskwie. - Nawet jeśli Federalna Służba Bezpieczeństwa próbuje je infiltrować, ma utrudnione zadanie, bo musi naraz obserwować co najmniej kilkaset unikających się grup - dodaje.

Reklama

Ruch rośnie w siłę

Rosjanie dowiedzieli się o skinheadach z telewizji epoki pierestrojki. W latach 1989 - 1991 jednym z dyżurnych tematów publicystycznych były ruchy neonazistowskie w Wielkiej Brytanii, Niemczech, a także Czechach.

Swoi skinheadzi pojawili się w Rosji nieco później. W 1992 r. w Moskwie mieszkało kilkadziesiąt osób podających się za neonazistów. Ich główne zajęcie polegało na przechadzaniu się po placu Czerwonym i demonstrowaniu naszytych na kurtkach flag konfederacji, krzyży celtyckich i swastyk. Sytuacja zmieniła się pod koniec 1994 r., kiedy wybuchła pierwsza wojna czeczeńska. W ciągu zaledwie kilku tygodni ruch neonazistowski stał się zjawiskiem, jeśli nie masowym, to na pewno zauważalnym. Przeciętny skinhead w tamtych czasach miał od 13 do 19 lat, słuchał zespołów Szturm, Ruskoje Getto i Tottenkopf oraz od czasu do czasu uganiał się za uchodźcami z Tadżykistanu, Murzynami czy Hindusami.

Czytaj dalej...



- Milicja wszelkie doniesienia o pobiciach dokonywanych przez młodocianych entuzjastów nazizmu zazwyczaj ignorowała, powołując się na małą szkodliwość społeczną czynów lub tłumacząc brakiem dowodów na to, że przestępstwo popełniono z pobudek rasowych - opowiada nam Julia Łatanina, publicystka Radia Echo Moskwy. - Zresztą ofiary, nielegalni imigranci, często same unikały milicji w obawie przed deportacją - dodaje.

Kilka lat później, kiedy szeregi neonazistów zaczęli zasilać weterani wojny w Czeczenii, ich metody stały się brutalniejsze. W 1998 r. w Archangielsku odbył się proces grupy skinów organizujących obławy na przyjezdnych z Kaukazu. W lutym 1999 r. aresztowanych zostało dwóch członków grupy Niebiańscy Ariowie, którzy próbowali podpalić synagogę w podmoskiewskim Odincowie. W tym samym czasie pojawiły się pierwsze ugrupowania, które winą za „zniewolenie rosyjskiego narodu” przez Żydów i przybyszy z Kaukazu obarczali... samych Rosjan. Ich zdaniem duch narodu został zniszczony przez nadużywanie alkoholu i niezdrowy tryb życia.

W latach 1999 - 2000 milicja aresztowała kilku członków ugrupowania Bierkut oskarżonych o mordowanie pijanych i bezdomnych w moskiewskiej dzielnicy Kuzminki. Zdaniem Łatyninej to właśnie z takich grup powstał petersburski oddział Kombat 18 czy inne, których głównym wrogiem nie są gastarbajterzy, lecz kremlowski establishment.

Zanim jednak władze to zrozumiały, skinheadzi niemal niezaczepiani przez milicję zorganizowali z rozmachem kilka pogromów w stolicy i innych rosyjskich miastach. W najbardziej znanych, takich jak na targowisku w Jasieniewie w 2001 r. czy na stacji metra Caricyno, wzięło udział około 300 neonazistów. Do szpitali trafiło wówczas ponad 30 osób, ponad 100 zostało rannych, a 4 zginęły. Przed sąd trafiło 10 radykałów.

Podobne akcje należały jednak w zasadzie do rzadkości - neonazistowskie organizacje wolały działać bardziej dyskretnie, ale za to z większą bezwzględnością. Według nieoficjalnych statystyk prowadzonych przez organizacje pozarządowe z rąk skinheadów w samej Moskwie ginie miesięcznie 15 osób. Dodatkowo zdaniem milicji skini w latach 2007 - 2008 przeprowadzili wiele testowych zamachów bombowych, m.in. na opuszczonych bocznicach kolejowych.

Rzuć wódkę, idź na siłownię

Około dwóch lat temu Kreml uznał, że organizacje neonazistowskie stały się zbyt samodzielne i zbyt niebezpieczne: nie tylko były w stanie zorganizować zamieszki na wielką skalę, ale także coraz bardziej otwarcie wrogiem ogłaszały rząd. Jedne zostały zneutralizowane poprzez... werbunek do Naszych, młodzieżówki Jednej Rosji, która oficjalnie jest ruchem antyfaszystowskim. Inne, takie jak Sojusz Słowiański (SS) i Ruch Przeciwko Nielegalnej Imigracji (DPNI), uważane za najmniej radykalne, są w wysokim stopniu infiltrowane przez FSB i lojalne wobec Kremla. Większość jednak przeszła do konspiracji.

Dzisiejszy rosyjski neonazista z prawdziwego zdarzenia to ktoś zupełnie inny niż jeszcze 10 lat temu. Średnia wieku jest dużo wyższa, a największym wrogiem nie jest „czarnod...iec”, lecz władza, której zależy, by Rosjanie pozostawali masą degeneratów. „Wiecie, dlaczego przegrywamy wojnę z obcymi?” - pyta wytatuowany olbrzym w masce meksykańskiego zapaśnika w jednym z neonazistowskich filmików propagandowych, jakich jest cała masa na YouTubie. - Bo ci z Kaukazu, to zazwyczaj świetni sportowcy. A kacapy to zapici zwyrodnialcy. Rzuć wódkę, idź na siłownię - zachęca. Na stronie internetowej moskiewskiego oddziału Kombat 18 (który odciął się od zamachów na pociąg) baner: „Twoi najwięksi wrogowie - wódka i FSB”.

Nie wszyscy eksperci są zdania, że to właśnie skinheadzi wysadzili „pociąg władzy”. Tym bardziej że pod eksplozję postanowili się podłączyć także czeczeńscy separatyści Doku Umarowa. Większość jednak uważa, że neonaziści są wystarczająco przygotowani, by móc to zrobić.

- Takie zamachy to okazja, żeby stać się znanym. Nic dziwnego, że mają wielu ojców. Nie to jest jednak w tym momencie najważniejsze - mówi nam Aleksandr Czerkasow, ekspert ds. Czeczenii w organizacji Memoriał. - Dzięki zamachowi ludzie zaczęli zadawać sobie pytanie, czy skini, których zwykło się uważać za mało szkodliwych pogromców imigrantów, są w stanie zorganizować zamach terrorystyczny. I ku zaskoczeniu wszystkich odpowiedź na to pytanie brzmi: tak - dodaje.