Poprzedni bilans mówił o 36 ofiarach śmiertelnych. Blisko 280 osób uznano za zaginione.

Według służb ratunkowych 40 z 44 osób zmarło na miejscu zdarzenia. Hospitalizowano 66 poszkodowanych, z czego 45 jest w stanie krytycznym – podał dziennik "South China Morning Post" w czwartek rano.

Do tragedii doszło w środę ok. godz. 15 czasu lokalnego (godz. 8 w Polsce) w kompleksie mieszkalnym Wang Fuk Court w dzielnicy Tai Po na północy metropolii. Osiedle, gdzie w ok. 2 tysiącach mieszkań zameldowanych było ponad 4,7 tys. osób, przechodziło generalny remont. Ogień pojawił się na jednym z wysokościowców i błyskawicznie rozprzestrzenił się po łatwopalnych bambusowych rusztowaniach, które oplatały budynki.

Tragedia w Hongkongu. Liczba ofiar pożaru rośnie. Trzy osoby aresztowane

W związku z katastrofą policja aresztowała trzech mężczyzn – dwóch dyrektorów i konsultanta inżynieryjnego firmy budowlanej odpowiedzialnej za renowację. Postawiono im zarzut rażącego zaniedbania i nieumyślnego spowodowania śmierci.

Reklama

Jak wynika ze wstępnych ustaleń policji, materiały, które były używane do remontu, siatki ochronne, styropian, wodoodporne plandeki i plastikowe folie (znalezione w tym budynku), mogły nie spełniać norm przeciwpożarowych, co przyczyniło się do szybkiego rozprzestrzenienia ognia.

Służby poinformowały, że chociaż po 15-godzinnej akcji ogień w czterech wieżowcach jest już "pod kontrolą", trwa jeszcze gaszenie pożaru w trzech kolejnych. Prowadzone przez 26 ekip działania poszukiwawczo-ratownicze są utrudnione przez wysoką temperaturę i spadające elementy konstrukcji. Ratownicy mają dotrzeć do najwyższych kondygnacji budynków przed zmrokiem.

Jest to największy pod względem liczby ofiar pożar w Hongkongu od dekad. Poprzednia tak tragiczna katastrofa miała miejsce w listopadzie 1996 r., kiedy w pożarze budynku handlowo-mieszkaniowego w dzielnicy Kowloon zginęło 41 osób.