Zdaniem analityków nagranie Balawiego w towarzystwie lidera pakistańskich rebeliantów a wcześniej próba ataku na amerykański samolot dokonana przez zamachowca powiązanego z jemeńską Al-Kaidą, to dowód na rosnące znaczenie frontów, które do tej pory nie trafiały na czołówki gazet: Pakistanu, Jemenu i Somalii

Reklama

Bezzałogowi żniwiarze

Jeszcze przed ogłoszeniem przez Obamę nowej strategii dla Afganistanu, której głównym założeniem jest dosłanie pod Hindukusz co najmniej 30 tys. dodatkowych żołnierzy – waszyngtońscy doradcy prezydetnta zaczęli używać nowego terminu do opisu tego co dzieje w pogrążonym w rebelii kraju. Pojęcie „AfPak” miało uświadomić administracji jakie znaczenie dla rozwoju wydarzeń w Afganistanie ma pasztuńska rebelia w sąsiednim Pakistanie. Zdaniem prezydenckich doradców nie ma mowy o uspokojeniu Afganistanu bez jednoczesnego uderzenia w Tehrik-e-Taliban Pakistan. Bronią przeciw TTP miały być naloty bezzałogowych samolotów – program nadzorowany przez CIA.

W 2009 roku dokonano 53 nalotów (dla porównania w 2008 - 36 a w 2007 - 5). Największym sukcesem było zabicie 5 sierpnia w północno-zachodnim Pakistanie lidera TTP Baitullaha Mehsuda. Wcześniej rakiety Hellfire odpalnae z samolotów Reaper (żniwiarz) zabiły osobę numer trzy w Al-Kaidzie: Abu Laitha Al-Libiego, Abu Chabab – szefa komórki Al-Kaidy, która pracowała nad zdobyciem broni masowego rażenia, Abu Harisa – szefa Al-Kaidy w Pakistanie, Abu Dżihada Al-Masriego – szefa komórki Al-Kaidy zajmującej się propagandą.

Reklama

Waszyngtonowi udało się również zmusić władze do przeprowadzenia antytalibskich ofensyw w opanowanej przez rebeliantów dolinie Swat i Południowym Wazyrystanie. Analitycy przekonują, że kolejnym etapem może być uderzenie w Beludżystan i tzw. szurę w Kwecie, dowodzącą afgańską rebelią.

>>>Czytaj dalej>>>



Reklama

Somalia w rękach islamistów

Jak przewidują eksperci renomowanego amerykańskiego ośrodka Stratfor w 2010 roku to właśnie Somalia wykształci największą liczbę potencjalnych zamachowców. Amerykanie już w 2009 roku prowadzili w tym kraju swoją cichą wojnę. We wrześniu ubiegłego roku udało im się zabić Saleha Alego Saleha Nabhana – jednego z najważniejszych ludzi działającej pod szyldem Al-Kaidy organizacji dżihadystowskiej w Rogu Afryki.

Nabhan był dla Amerykanów kluczowym celem w Somalii. I liderem grupy zdolnej do organizowania zamachów poza granicami kraju. Oskarżano go m.in. o atak na kenijski hotel Paradise w Mombasie w 2002 (jego właścicielem jest Izraelczyk) i ambasady USA w Kenii i Tanzanii w 1998 roku. Również Nabhan miał stać za znacznie bardziej wyrafinowanym uderzeniem. W 2002 roku był architektem ataku na izraelski samolot linii El Al startujący z lotniska w Mombasie. Zamachowcy odpalili w kierunku Boeinga 757 dwa pociski ziemia-powietrze. Maszyna z 261 osobami na pokładzie cudem nie została zestrzelona.

Jak szacują zachodni analitycy Somalia jest w tej chwili najbardziej perspektywicznym miejscem, w którym islamiści mają szansę na przejęcie pełni władzy. W tej chwili w kraju działa co najmniej 500 zagranicznych „doradców”, którzy mają pomóc osiągnąć ten cel. Jak mówi w rozmowie z nami Amanda Towler – analityk amerykańskiego Terrorism Research Center – większość z nich pochodzi z Jemenu.

Al Kaida Półwyspu Arabskiego

Wzmocnienie współpracy z jemeńskim rządem będzie naszym priorytetem - mówił niedawno Barack Obama. W tym samym czasie głównodowodzący operacjami USA na Bliskim Wschodzie i Azji Centralnej generał David Petraeus obiecywał prezydentowi Jemenu Alemu Abd Allahowi Salihowi: „wtrenujemy i wyposażymy miejscowe siły bezpieczeństwa, pomożemy służbom specjalnym”. Wojskowi nie mają złudzeń Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (obejmująca również ludzi działających w Arabii Saudyjskiej i Jordanii) jest jedną z najlepiej zorganizowanych franczyz terrorystycznych. W 2008 roku zaatakowała ambasadę USA w stolicy Jemenu Sanie zabijając 16 osób. W 2000 zamachowiec samobójca uderzył w okręt USS Cole w porcie w Adenie zabijając 19 osób. W Arabii Sudyjskiej od początku 2002 roku przeprowadzono w sumie 27 zamachów.

Właśnie dlatego do Sany, Rijadu i Ammanu szerokim struminiem płyną dolary na walkę z ekstremistami. A w Pakistanie i Somalii prowadzone sę tajne operacje amerykańskich służb specjalnych.