Zdaniem analityków mimo recesji handel bronią pozostaje nadal jednym z najbardziej lukratywnych biznesów na świecie.
W skali całego świata wydatki na zbrojenia w porównaniu z okresem sprzed kryzysu wzrosły - z 1,3 biliona dolarów w 2006 r. do 1,5 biliona w 2008, podaje IISS w swojej dorocznej publikacji The Military Balance. To oznacza, że na wojsko przeznaczane jest ok. 2,5 proc. światowego PKB. Ale wzrost ten w dużej mierze jest efektem spadku wartości dolara.
Do tego, że w warunkach kryzysu wydatki w realnych kwotach nie spadły, przyczyniły się przede wszystkim kraje azjatyckie. Indie od czasu zamachów terrorystycznych w Bombaju w listopadzie 2008 r. zwiększyły wydatki na wojsko o 21 proc. Chiny, które pod względem budżetu obronnego ustępują już tylko Stanom Zjednoczonym, w zeszłym roku powiększyły go o kolejne 15 proc. Na dodatek, jak podkreślają autorzy raportu, Chińska Armia Ludowa dysponuje znacznie większymi środkami, niż wynika to z oficjalnych danych. Nie uwzględniają one bowiem wydatków na zakup broni za granicą oraz badania.
Rosnący budżet ma umożliwić chińskim siłom zbrojnym „dywersyfikację misji”. Pod tym terminem kryją się: zabezpieczenie gospodarczych i energetycznych interesów kraju, aktywniejsze działania antyterrorystyczne i antyseparatystyczne oraz udział w międzynarodowych akcjach przeciw piratom. "Chiny rozbudowują swój potencjał wojskowy we wszystkich dziedzinach, od marynarki po technologie kosmiczne. Stopniowo przekształcają region Azji Południowo-Wschodniej i Centralnej w swoją strefę wpływu, a w jeszcze dalszej perspektywie mogą stać się globalnym graczem" - mówi nam James Carafano, ekspert Heritage Foundation. Również inne kraje regionu - m.in. Indonezja, Singapur i Australia - zanotowały w zeszłym roku znaczący wzrost wydatków wojskowych.
czytaj dalej
Tymczasem zachodnie armie już musiały - lub będą musiały - coraz mocniej zaciskać pasa. Choć Barack Obama w przedstawionym w tym tygodniu budżecie zapowiedział, że do Pentagonu trafić ma o 3,4 proc. więcej pieniędzy niż przed rokiem, to jak napisano w raporcie, "Rok 2009 oznaczał koniec okresu rosnących wydatków obronnych". W ciągu ośmiu lat rządów George'a W. Busha zwiększyły się one dwukrotnie. "Zarówno Obama, jak i sekretarz obrony Gates zasygnalizowali, że finansowe realia zmuszą do drastycznej zmiany priorytetów" - napisano w raporcie IISS.
Spośród europejskich członków NATO tylko Dania i Norwegia prawdopodobnie zwiększą w tym roku swoje wydatki wojskowe. Pozostałe kraje w najlepszym wypadku podniosą je o poziom inflacji. Na dodatek z powodu starzenia się europejskich społeczeństw przyszłość rysuje się w ciemnych kolorach. "Kiedy przyjdzie czas równoważenia budżetów, z pewnością obronność ucierpi, szczególnie w krajach, w których następują zmiany demograficzne wymagające większych środków na emerytury i opiekę zdrowotną" - napisał James Hackett, redaktor The Miliary Balance 2010.
Konkretne efekty takich cięć już widać na przykładzie Rosji. Recesja i 7,5-proc. spadek PKB w zeszłym roku mocno zahamowały jej militarne ambicje. Zaplanowany na lata 2007 – 2015 program całkowitej modernizacji armii został praktycznie zarzucony. Zamiast niego w przyszłym roku ma ruszyć nowy 10-letni plan. Oczywiście znacznie skromniejszy.