Z relacji oficer afgańskiego wywiadu, na którego powołuje się Reuters, wynika, że co najmniej dwóch zamachowców wysadziło się w powietrze przed kompleksem budynków rządowych, po czym doszło do strzelaniny. Pozostali przy życiu zamachowcy zabarykadowali się w rządowych budynkach.
Agencja AFP dodaje, że w okolicy zaatakowanych budynków słyszano siedem eksplozji. "Do tej pory było siedem eksplozji. Policja walczy z zamachowcami w pięciu, czy sześciu miejscach" - powiedział AFP przedstawiciel lokalnych władz.
"Wysłaliśmy sześciu samobójców i trzech innych bojowników. Zaatakowali kilka budynków, w tym siedzibę gubernatora. Wciąż walczą" - powiedział z kolei przedstawiciel talibów.
Agencja Associated Press pisze, powołując się na przedstawiciela afgańskiego MSW, że policja zastrzeliła pięciu zamachowców-samobójców zanim zdołali wysadzić się w powietrze. AP podaje również, że w walkach zginęło co najmniej pięciu funkcjonariuszy policji. Według niej obecnie przy życiu pozostał jeden napastnik, który zabarykadował się w jednym z budynków i walki przycichły.
Według agencji dpa, która powołuje się na szefa miejscowej policji, zginęło siedmiu z ośmiu zamachowców, którzy wysadzili się w powietrze lub zginęli od kul sił bezpieczeństwa.
Prowincja Nimroz jest w większości pustynna. Graniczy m.in z Iranem i niespokojną prowincją Helmand. Przebiega przez nią jeden z głównych szlaków przerzutu opium. W prowincji bazę mają amerykańscy marines.
W przyszłym miesiącu amerykańscy żołnierze planują rozpoczęcie największej od początku wojny ofensywy w Kandaharze - duchowej ojczyźnie talibów.