"Nie mamy związków z Faisalem. Jednak jest naszym muzułmańskim bratem - powiedział jeden z rzeczników talibów Azam Tarik. "Jesteśmy z niego dumni, to co robił wymagało odwagi".
Pakistańscy talibowie, którzy w opublikowanych w weekend nagraniach wideo, wzięli na siebie odpowiedzialność za zamach, w czwartek wieczorem zmienili zdanie. Rzecznik Tarik powiedział, że nie mają nic wspólnego z próbą zamachu w Nowym Jorku, ale dodał, że "takie ataki są mile widziane".
Według niego pakistańscy talibowie jedynie z mediów wiedzą, że Shahzad powiedział amerykańskim władzom, iż nauczył się robić bomby w Waziristanie - plemiennym regionie na północy Pakistanu, uważanym za kryjówkę islamskich radykałów.
Przedstawiciele amerykańskich władz pojechali do Pakistanu, by przesłuchać czterech zatrzymanych tam członków radykalnego ugrupowania Dżaisz-e-Mohammed, walczącego w Kaszmirze, w związku z podejrzeniami o ich powiązania z Shahzadem.
Amerykańscy śledczy poszukują również kuriera, który miał dostarczyć Shahzadowi pieniądze na przeprowadzenie zamachu.
Amerykańskie służby bezpieczeństwa sprawdzają, czy próba zamachu w Nowym Jorku nie ma związku z szerszym spiskiem i próbują prześledzić działania Shahzada w Pakistanie, skąd wyjechał w lutym.
1 maja zamachowiec zaparkował na Times Square w centrum Nowego Jorku samochód, w którego bagażniku znajdowały się butle z propanem i kanistry z benzyną. Jeden z ulicznych sprzedawców zauważył, że z samochodu wydobywa się dym i zawiadomił policję, która rozbroiła ładunek. Amerykańskie władze zatrzymały podejrzanego na lotnisku, kiedy próbował odlecieć do Pakistanu.