Załatwienie sprawy w toalecie warunkach nieważkości na orbicie to nie lada wyzwanie. Nic dziwnego, że do dwóch działających kosmicznych łazienek natychmiast zrobiły się kolejki. To już druga awaria rosyjskiego kosmicznego szaletu. Poprzednim razem zepsuł się on w listopadzie 2008 roku.
>>>Jurij Gagarin lubił wódkę i dziewczyny
Rosyjski ustęp odmówił posłuszeństwa, gdy astronauci - używając automatycznych wysięgników - ustawiali na właściwym miejscu przywiezioną z Ziemi przez amerykański prom kosmiczny platformę, służącą do eksperymentów na orbicie. Nowy element to kluczowa część japońskiego orbitalnego laboratorium Kibo.
>>>Stacja kosmiczna spadnie i spłonie
Niestety naziemna kontrola lotu nie mogła pomóc załodze promu i stacji. Z Ziemi nadeszła wiadomość: wywieście tabliczkę "toaleta nieczynna", i bierzcie się do naprawy. Stłoczonym w kolejkach do dwóch działających łazienek astronautom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Belg Frank De Winne i Amerykanin Michael Barratt złapali za gogle, maski i rękawice. Obaj wciąż pracują nad rozwiązaniem orbitalnego higienicznego kłopotu.
>>>Kosmiczny złom uderzy w Endeavoura?
A kłopot jest tym większy, że na ISS nigdy do tej pory nie przebywało naraz tyle osób. Po tym, jak w piątek do stacji przybił "Endeavour", załoga rozrosła się do 13 ludzi. Astronauci podzielili się łazienkami. Przybyszom z promu dostała się ich toaleta pokładowa. Amerykanie przeciskają się więc przez tunel łączący stację z promem za każdym razem, gdy muszą. Szóstka astronautów ze stacji musi zadowolić się jedyną działającą łazienką na ISS.