Przez brak kawałeczka osłony spalił się przy lądowaniu prom Columbia wraz z całą załogą. To była jedna z największych katastrof w historii podboju kosmosu. Dlatego teraz dowódcy z NASA nie zastanawiali się ani chwili. Odkładamy lądowanie - zdecydowali. I zarządzili dokładne sprawdzenie osłony statku.
Astronauci zamontowali kamerę na piętnastometrowym wysięgniku promu i oglądają centymetr po centymetrze powłokę. Muszą mieć pewność, że osłona termiczna jest cała. Od tego zależy ich życie. Jeśli znajdą dziurę, będą musieli wyjść z promu i naprawić uszkodzenie. Dopiero wtedy spróbują wylądować.
NASA nie dowierza starym promom. Powłoka Atlantisa była już dwa razy sprawdzana w czasie tego lotu i astronauci nie znaleźli dziury. Ale alarm wywołuje każdy kosmiczny śmieć, który akurat znajduje się koło promu.