O ulicznych zamieszkach przypominają tylko zniszczone budynki, ulice, samochody. Jeszcze nad ranem w Budapeszcie policja starła się z grupą kilkuset młodych ludzi uzbrojonych w pałki, butelki i kije. Na placu boju zostało kilkunastu rannych.

Bójki nie są jednak na rękę opozycji. Prawica wolałaby zdobywać władzę w wyborach, a nie na ulicy. Dlatego szef opozycyjnej partii Fidesz wzywa do spokoju. A ponieważ doszły do niego groźby o zamachach, przekłada sobotni wiec na czas po wyborach samorządowych, na początek października.

Antyrządowe protesty wybuchły w Budapeszcie po ujawnieniu nagrania z maja, w którym premier Węgier Ferenc Gyurcsany na zamkniętym posiedzeniu partyjnym mówił, że aby wygrać kwietniowe wybory i utrzymać się przy władzy, jego socjalistyczny rząd kłamał, że gospodarka Węgier kwitnie.