Ciężki uraz mózgu przykuł Hammonda do szpitalnego łóżka, ale nie odebrał mu poczucia humoru. Kiedy dzień po wypadku najlepszy kumpel Hammonda, Jeremy Clarkson, odwiedził go i starał się pocieszać, ranny nie reagował. Gdy jednak krzyknął do niego, że "jedyny powód, dla którego się tu znajduje, to fakt, że jest beznadziejnym kierowcą" - ten się szeroko uśmiechnął.

Dzięki klatce bezpieczeństwa pechowy kierowca odrzutowej wyścigówki przeżył i nie połamał swoich kości. Jednak gdy wielokrotnie koziołkujący samochód wylądował do góry kołami, poważnie ucierpiała jego głowa.

Kask zmniejszył siłę uderzenia, ale ciężar samochodu wgniótł kask kilka centymetrów w ziemię. Można jedynie mieć nadzieję, że Richard Hammond przeżyje i wróci do programu. Znając jego charakter, pewnie będzie chciał szybko wsiąść za kółko i znów się pościgać...