To, że sam badacz ma pozostać w cieniu swych dokonań, nie jest wymysłem kapituły szwedzkiej Akademii Nauk, przyznającej nagrodę, ale przykazem, jaki w swojej ostatniej woli pozostawił fundator Alfred Nobel. Jak napisał w testamencie, wyróżnienie jego imienia - czyli pamiątkowy, szczerozłoty medal oraz czek na 10 mln koron szwedzkich (ponad 30 mln dolarów) - mają być co roku przyznawane za najważniejsze i najbardziej przełomowe odkrycia lub prace umysłowe. Noblowi, który sam był wynalazcą, przemysłowcem i genialnym biznesmenem, chodziło przede wszystkim o to, by były to wynalazki praktyczne, faktycznie znajdujące zastosowanie.

Pierwsza uroczystość przyznania nagród Nobla odbyła się w 1901 r. Nagrody otrzymali wówczas Wilhelm Röntgen (ojciec promieni rentgenowskich), Jacobus van't Hoff (twórca podstawowych równań chemicznych) oraz Emil von Behring (zawdzięczamy mu serum przeciwko błonicy, czyli dyfterytowi). Już te pierwsze nagrody dokładnie pokazywały, za co to wyróżnienie będzie przyznawane.

Oczywiście w historii Nobli nie obyło się bez drobnych wpadek, na przykład uhonorowania nagrodą odkrywcy DDT (ta substancja szybko okazała się szkodliwa dla ludzkiego zdrowia). Były jednak takie nagrody, jak chociażby przyznana w 1945 r. za odkrycie penicyliny, której wartość jest bezsprzecznie wyjątkowa. Pojawienie się antybiotyku uratowało życie milionów ludzi.