Gdy dziennikarz anglojęzycznego kanału telewizji Al-Dżazira, David Frost, zapytał Blaira, czy interwencja, która kosztowała życie blisko 3 tysiące amerykańskich i 125 brytyjskich żołnierzy, nie jest katastrofą, premier odpowiedział: "Owszem, jest."
Próbował potem rozwijać swoją myśl, tłumaczyć, że rzeczywiste przyczyny klęski to zbrojna rebelia sunnickich i szyickich ekstremistów, jednak zapamiętano mu głównie pierwsze zdanie. Nie do pomyślenia dla człowieka, który wespół z George’em W. Bushem najmocniej optował za zbrojnym obaleniem Saddama Husajna i któremu konflikt iracki popsuł notowania.
Downing Street niemal natychmiast zaczęło tłumaczyć, że szef rządu tylko się przejęzyczył, ale nie jest to jedyna wypowiedź Blaira wskazująca, że brytyjski premier dojrzał do zrewidowania dotychczasowej strategii "wojny z terroryzmem".
"Udało nam się wprowadzić środki bezpieczeństwa. Ale teraz musimy wygrać wojnę o serca i umysły" - mówił Tony Blair w wywiadzie dla pakistańskiej telewizji Geo TV, po spotkaniu z prezydentem Perwezem Muszaraffem. Częścią nowej taktyki ma być wspieranie przez Brytyjczyków umiarkowanych muzułmanów. W ciągu najbliższych trzech lat Londyn ma przekazać Pakistanowi ponad 800 milionów funtów na reformę medres - sieci szkół religijnych, z których wiele jest dziś matecznikiem islamskiego fundamentalizmu.
Około 20 milionów z przyznanej Pakistanowi pomocy zostanie przeznaczonych na walkę z nędzą w sąsiadujących z Afganistanem rejonach kraju, gdzie bezpieczne schronienie znajdują terroryści z Al-Kaidy i afgańscy talibowie. Podobne przeznaczenie ma znaleźć 500 milionów funtów brytyjskiej pomocy dla Afganistanu.