Uwagi Jill dziwią tylko tego, kto nie wie, że traktuje ona swoje ciało jako środek do zarabiania pieniędzy. Za każde urodzone dziecko dostała 12 tysięcy funtów (ok. 72 tys. zł).

Co dwa lata Jill, z zawodu sekretarka w kancelarii adwokackiej, rodzi dziecko parze, która nie może mieć własnego potomstwa. Jill oferuje swoje jajeczko, a sperma pochodzi od męża bezpłodnej klientki. Po zapłodnieniu w próbówce jajeczko wszczepiane jest do organizmu Jill i licznik zaczyna tykać.

Jill przechwala się wręcz, że po urodzeniu każdego dzieciaczka najbardziej cieszył ją widok rozentuzjazmowanych rodziców i poczucie dobrze wykonanej pracy. " Nie chcę mieć własnych dzieci" – zapewniła brytyjską gazetę „Daily Mail”. "Lubię swoją niezależność w dwupokojowym mieszkaniu. Wysiadywanie godzinami na podłodze i zabawa plastikowymi zabaweczkami to nie dla mnie" - przyznaje. " Mam swoje koty, a one potrafią same zajmować się sobą. I to mi wystarcza".

Chyba jednak nie mówi do końca prawdy. Planuje już bowiem długą podróż do ciepłych krajów, ale nie po to, by złowić kolejną parę niedoszłych rodziców, lecz kandydata na męża! "Bardzo chcę, żeby wreszcie ktoś mnie pokochał" – wyznała kobieta, która sama nie kocha nikogo.





Reklama