Ken Barnes z Kalifornii miał nadzieję trafić do księgi rekordów jako pierwszy człowiek z zachodniej półkuli, który sam opłynął świat. W morze wypłynął z Kalifornii i przemierzał swoim jachtem Pacyfik.

Kiedy tydzień temu dotarł w pobliże południowego cypla Ameryki Południowej, w region zwany cmentarzyskiem, dopadł go straszliwy sztorm. Kilkunastometrowe fale i silny wiatr pokiereszowały jego łódź - złamały maszt, zniszczyły silnik. Jacht tylko dryfował. Do tego żeglarz stracił zapasy wody i jedzenia.

Reklama

Moc tracił też jego telefon satelitarny. Ale Barnes zdążył jeszcze wezwać pomoc. Sygnał SOS odebrała chilijska marynarka. Od tego czasu trwa akcja ratunkowa.

Łódź znalazł samolot chilijskiej marynarki wojennej 900 km od wybrzeży tego kraju. Na pomoc został wezwany także trawler rybacki. Ten odholuje żeglarza do wybrzeży Chile. Tam mężczyzna przejdzie w szpitalu rutynowe badania, a potem szczęśliwy wróci do domu.

Reklama