Katastrofa wydarzyła się w okolicach portu Bergen (drugie, co do wielkości miasto w Norwegii oddalone o około 275 kilometrów od Oslo). "Server" - bo tak nazywał się ten cypryjski statek, płynący do rosyjskiego portu w Murmańsku - stracił sterowność w wyniku silnego wiatru i wysokich fal. Chwilę później roztrzaskał dziób o skałę i zaczął nurkować. Tankowiec - niczym "Titanic" - tonął tylko z jednej strony, aż w końcu pękł na dwie części.
Norweska straż przybrzeżna wkroczyła do akcji błyskawicznie. Za pomocą małych jednostek ratowniczych wyciągnęła z tonącego potwora całą załogę. Jednak - jak twierdzą jej przedstawiciele - do wody mogło się dostać aż 300 ton ropy naftowej. A to oznacza, że zwierzęta i rośliny tamtejszych wód są poważnie zagrożone.
Katastrofa ekologiczna na norweskich wodach. Tankowiec transportujący 650 ton ropy naftowej rozbił się podczas sztormu o skałę przy zachodnim wybrzeżu Norwegii. Cała 25-osobowa załoga została uratowana, ale statek poszedł na dno. Do Morza Norweskiego wylało się 300 ton śmiercionośnej mazi.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama