7 lipca 2005 roku w Londynie wybuchają bomby w autobusach i metrze. Giną w sumie 52 osoby. 14 dni później kolejni samobójcy chcą odpalić bomby domowej roboty. Ale nie udaje im się to. Teraz sześciu mężczyzn oskarżonych o te nieudane zamachy stanęło przed sądem. Sędziowie w skupieniu obejrzeli film z wagonu metra.
Na nim jeden z oskarżonych, Ramzi Mohammed, w wagonie pełnym ludzi kieruje swój plecak z bombą w stronę kobiety z dzieckiem na wózku inwalidzkim. Odpala detonator, ale ładunek nie wybucha. Ludzie w mig zrozumieli o co chodzi. Krzycząc, zaczęli uciekać jak najdalej od zamachowca. Przeciskali się do kolejnych wagonów. Gdy pociąg dojechał do stacji, ludzie próbowali zatrzymać Mohammeda, ale ten zdołał uciec.
Prokurator udowadniał w sądzie, że te niedoszłe ataki, to długo planowany spisek. Bomby wykonano z nadtlenku wodoru i wypakowano gwoździami. Wszystkie zamachowcy nieśli w plecakach, detonatory mieli przy sobie na ciele. Celami były trzy pociągi metra i autobusy.
Nieudane zamachy wywołały kolejną falę paniki w Londynie, a policja zaprzęgła gigantyczne siły do poszukiwania sprawców. W ciągu tygodnia wyłapała wszystkich jak kaczki.