Znak przy wjeździe na posesję państwa Brown ostrzega przed wysokimi karami, a nawet dożywociem zakończonym śmiercią w więzieniu. Za co? Za sam wjazd na jej teren. Dotyczy to zwłaszcza pracowników instytucji państwowych... z wyłączeniem listonoszy.

Rodzina Brown nie płaci podatków już od dekady. By bronić się przed poborcami, Ed Brown zamienił posiadłość w twierdzę. Ma swoją wodę i prąd z paneli słonecznych. Gdy rozmawiał z dziennikarzami, wejście do domu zostało zablokowane traktorem.

Brown twierdzi, że nie ma broni, ale ostrzega, że będzie walczył, jeśli policja zdecyduje się wtargnąć siłą. "Jeśli ja albo moja żona zostaniemy zabici lub uwięzieni, inni będą nas bronić" - ostrzega krewki Amerykanin.

I faktycznie - Brownowie mają w społeczeństwie spore poparcie. Ich zwolennicy nawet rozbili namiot tuż przy wjeździe na posesję krnąbrnych Amerykanów. Ale policja uspokaja - konfrontacji siłowej nie będzie. Mundurowi chcą negocjować z panem Brown. Słownie.