W centrum Moskwy, gdzie gromadzą się demonstrujący, jest na razie spokojnie. Tysiące osób stoją w milczeniu, od czasu do czasu skandując: "Putin hańbą rosji" i "Precz z Putinem". Trzymają transparent "Politkowską zabiła ludożercza władza". Oddaje on nastroje wszystkich zgromadzonych. Nie mają oni wątpliwości, że za śmierć dziennikarki odpowiedzialność ponosi Kreml.
"Zginęła, bo pisała prawdę" - mówią jej koledzy dziennikarze. A Politkowska całe życie poświęciła walce z wojną czeczeńską. Zdawała sobie sprawę z zagrożenia, bo wielokrotnie ją straszono, ale nie potrafiła żyć inaczej. Jutro w "Nowej Gaziecie" miał ukazać się jej artykuł o torturach w Czeczenii. A teraz nie żyje.
Komentatorzy przypominają, że już kilka razy podpadła władzy. Uczestniczyła np. w negocjacjach pomiędzy terrorystami a Federalną Służbą Bezpieczeństwa podczas zamachu w teatrze na Dubrowce w Moskwie. Była jedyną osobą cywilną, z którą terroryści chcieli rozmawiać, bo wiedzieli, że jest całkowicie bezstronna.
Wybitna rosyjska dziennikarka została zamordowana wczoraj, gdy wracała do domu w centrum Moskwy. Zabójca prawdopodobnie czekał na nią i gdy wsiadła do windy aż cztery razy strzelił do niej z pistoletu.