Technik dźwiękowiec z trzeciego programu Polskiego Radia kilka godzin wcześniej wraz z kolegą Wiesławem Szalą ledwo uszedł z życiem, gdy pijany tłum lewaków zaatakował ich wóz radiowy na placu Bastylii w Paryżu. Tej nocy Romuald Wrzodak długo nie zapomni. Przyjechał wraz z ekipą "Trójki" do Paryża, by relacjonować II turę wyborów prezydenckich. Wygrał ją zdecydowanie kandydat centroprawicy Nicolas Sarkozy.

"Mieliśmy nadawać w poniedziałek od rana z placu Bastylii, więc za zgodą policji francuskiej ustawiliśmy na nim samochód w niedzielny wieczór. W 15 minut po ogłoszeniu wyników policja zamknęła plac. W bocznych uliczkach pełno było wozów policyjnych i funkcjonariuszy" - relacjonuje Wrzodak. "Na placu gromadzili się młodzi ludzie. Spalili kukłę Sarkozy'ego. Pomalowali sprejem pomnik na placu".

Przed godz. 22 zrobiło się gorąco i niebezpiecznie. Tłum rozwścieczonych przeciwników Sarkozy'ego przebiegł jak burza obok polskiego wozu. Runął na kordon policji. Uzbrojeni w pałki i tarcze policjanci odparli atak. Rozpędzali awanturników gazami łzawiącymi. "Wracający tłum chciał się na kimś odegrać. Napastnicy rozbili nam przednią szybę. Kaskami motocyklowymi tłukli po całym samochodzie. Wybijali kolejne szyby. Skakali po wozie. Sprejem wymazali boki auta" - dodaje Wrzodak.

Tylko specjalne nogi podpierające samochód zapobiegły przewróceniu wozu przez wściekłą bandę lewaków. Chuligani wyrwali wycieraczki, lusterko, rozbili kierunkowskaz. "Ten tłum był pijany. W pewnym momencie przez rozbite okno poleciała na mnie kratka z kanalizacji. Ktoś ją rzucił, żeby zniszczyć nam sprzęt. Nie wiem, jak udało mi się ją złapać" - opowiada polski radiowiec.

Wreszcie obok polskiego wozu pojawili się tajniacy z francuskiej policji. "Mówili, że nas stąd wyprowadzą. Usiadłem więc na miejscu pasażera. Wiesiek kierował. Gdy ruszaliśmy, zobaczyłem podbiegającego ku mnie Murzyna. Z całej siły rzucił we mnie butelką. Dostałem w głowę. Cud, że butelka się nie rozbiła. Odrzuciłem ją czym prędzej" - relacjonuje Wrzodak.

Polskim radiowcom udało się wydostać z piekła na placu Bastylii. Zostali opatrzeni w centrum medycznym. Dotarli potem do siedziby radia francuskiego. Ale nie wiedzą, kiedy wrócą do Polski, bo ich wóz jest całkowicie zdemolowany.









Reklama