Berlińska pielęgniarka czuła się panem życia i śmierci. Postanowiła sama decydować, czy cierpiący pacjenci będą dalej żyć, czy umrą. Zabijała podając śmiertelną dawkę leków.
54-letnia Irene Becker pracowała w oddziale kardiologicznym renomowanego szpitala w Berlinie. Oskarżono ją o zabicie ośmiu osób w wieku 48-77 lat między lipcem 2005 a październikiem 2006 roku. Ale pod jej opieką zmarło aż 15 osób. Jednak przypadkach pozostałych zgonów nie znaleziono żadnych dowodów.
Ostatecznie udowodniono jej pięć morderstw. Do czterech przyznała się sama. Powiedziała, że żal było jej cierpiących pacjentów. "Po prostu chciałam im pomóc" - mówiła.
Sąd nie był dla niej łaskawy. Skazał ją na dożywocie. Mocno skrytykował także szpital Charite. Sędzia Peter Faust powiedział, że dyrekcja powinna lepiej pilnować swoich pracowników.
Pięciu swoich pacjentów zabiła przez półtora roku niemiecka pielęgniarka. Tyle śmierci przynajmniej udało się jej udowodnić, bo pod jej "opieką" zmarło aż 15 osób. Pielęgniarka twierdzi, że zabijała, bo żal jej było cierpiących pacjentów. Sąd skazał ją na dożywocie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama