Dlatego Rudolf Giuliani, Fred Thompson i Mitt Romney politycy na wyścigi pędzą do Wielkiej Brytanii by przekonać "Żelazną damę", że są godnymi następcami Ronalda Reagana i będą dobrymi, konserwatywnymi przywódcami. Każdy chce wygłosić odczyt w instytucie, któremu baronowa Thatcher patronuje i opowiedzieć wiele frazesów o jej roli w historii.
A była premier, jak prawdziwa wytrawna polityk, tylko milczy. Doskonale wie, że Amerykanie powiedzą wszystko, by dostać jej błogosławieństwo. Dlatego woli najpierw popatrzeć, co mówią na amerykańskich konwencjach wyborczych, jaki mają program i co do tej pory zrobili. Dopiero potem "ikona konserwatyzmu" zdecyduje, kogo poprzeć.
Jej błogosławieństwo powinno wystarczyć, by zdobyć głosy prawicowych wyborców. Pozostaje nadzieja, że "Żelazna Dama" wybierze tego, który dorówna temu, co osiągnęła ona i Ronald Reagan.