Moskiewska prokuratura poinformowała wczoraj o aresztowaniu 10 osób w związku z ubiegłorocznym głośnym zabójstwem Anny Politkowskiej, dziennikarki opozycyjnej "Nowej Gaziety" i tropicielki rosyjskich zbrodni w Czeczenii. Na razie nie wiadomo, kim są podejrzani i czy za ich czynem mogła stać jakakolwiek organizacja.
Pierwsze doniesienia mówią, że wśród zatrzymanych są oficerowie milicji i służb specjalnych. "W śledztwie nastąpił poważny postęp. Zatrzymano 10 osób, które w najbliższym czasie zostaną oskarżone o dokonanie tej ciężkiej zbrodni" - powiedział prokurator generalny Jurij Czajka podczas wczorajszego spotkania z prezydentem Władimirem Putinem.
Sąd Rejonowy w Moskwie potwierdził na razie informację o wydaniu nakazu aresztowania ośmiu osób, zatrzymanych w związku z tą sprawą.
O sukcesach śledztwa prokuratura enigmatycznie informowała jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia. "Perspektywy szybkiego wyjaśnienia sprawy są bardzo dobre. Więcej na razie nie powiem" - powiedział w piątek szef komisji śledczej Aleksandr Bastrykin.
Wśród aresztowanych są podobno członkowie "zorganizowanej grupy przestępczej", a także funkcjonariusze milicji i służb specjalnych. Nie wiadomo jednak, kim dokładnie są aresztowani i która z licznych wersji zabójstwa jest rozpatrywana przez śledczych.
"Znamy nazwiska, ale nie możemy ich zdradzić dla dobra śledztwa. Tym bardziej że jeszcze nie wszyscy podejrzani zostali zatrzymani" - powiedział DZIENNIKOWI Siergiej Sokołow z opozycyjnej "Nowej Gaziety", dla której pracowała zamordowana dziennikarka. Redakcja pisma od początku prowadziła własne dochodzenie.
"Współpracujemy w tej sprawie z prokuraturą" - zapewnił Sokołow. Z kolei redaktor naczelny gazety Dmitrij Muratow wyraził przekonanie, że dowody przeciwko podejrzanym są "nadzwyczaj przekonywające i profesjonalne".
Anna Politkowska, 48-letnia dziennikarka opozycyjnej "Nowej Gaziety", została zastrzelona 7 października 2006 roku na klatce schodowej swojego domu w centrum Moskwy. Wiadomo, że za życia naraziła się wielu ludziom - zdemaskowała szereg tajemnic dotyczących wojny w Czeczenii, niewygodnych zarówno dla Kremla, pielęgnującego mit o stabilizacji w republice, rosyjskich żołnierzy, którzy pacyfikowali czeczeńskich cywilów, jak i dla prorosyjskiej administracji Ramzana Kadyrowa.
Dlatego od samego początku nikt nie miał wątpliwości, że zabójstwo miało podtekst polityczny. Na Kreml obruszyła się lawina międzynarodowej krytyki, a Władimir Putin świecił oczami podczas zagranicznych wizyt, gdzie demonstrujące tłumy nazywały go mordercą.
"To zabójstwo to prowokacja, której celem jest kompromitacja rosyjskich władz" - odpierali zarzuty kremlowscy oficjele.
Zdaniem wielu obserwatorów wyjaśnienie sprawy powinno być jednak dla Putina punktem honoru, bo wraz z oskarżeniami o zabójstwo w Londynie byłego oficera KGB Aleksandra Litwinienki śmierć Politkowskiej położyła się cieniem na i tak już kiepskiej reputacji kremlowskiej administracji.
Wersja o zemście Kremla na niskonakładowej "Nowej Gaziecie" wydaje się mniej prawdopodobna niż tzw. ślad czeczeński. W maju "Nowaja Gazieta" napisała, że w zabójstwo byli zamieszani wysocy rangą czeczeńscy urzędnicy. Sporo zwolenników ma także wersja o zemście rosyjskich oficerów MSW, których zbrodnie miała opisać.
Pribyłowski: Śledztwo jest upolitycznione
Artur Ciechanowic: Jak ocenia pan dotychczasowe śledztwo w sprawie morderstwa Anny Politkowskiej?
Władimir Pribyłowski*: Na pierwszym etapie rzeczywiście posuwało się ono szybko do przodu. Jednak w pewnym momencie sprawa została upolityczniona. Pojawiły się naciski, by zaczęto "badać" tzw. londyński ślad. Z tego, co wiem, kierownictwo grupy śledczej się nie ugięło i dlatego zostało wymienione.
W takim razie, jakie znaczenie ma oświadczenie prokuratora generalnego o aresztowaniu 10 podejrzanych o zabójstwo dziennikarki?
Wcale nie wykluczam, że wśród zatrzymanych są faktyczni sprawcy. Ale równie ważne jest dotarcie do ich mocodawców. Jednak sprawa została tak upolityczniona, że - moim zdaniem - śledztwo poszło w kierunku, by za wszelką cenę dowieść winy wrogowi Kremla Borysowi Bierezowskiemu. Moim zdaniem jest to trop zupełnie fałszywy.
Kto w takim razie stoi za morderstwem dziennikarki?
Moim zdaniem ludzie Ramzana Kadyrowa. Politkowska ostro krytykowała czeczeńskiego przywódcę. Tydzień przed śmiercią powiedziała nawet, że nie jest mężczyzną. Takich rzeczy na Kaukazie nie puszcza się płazem.
*Władimir Pribyłowski, rosyjski politolog