Zakładnicy - 10 kobiet i dwaj mężczyźni - byli zwalniani w trzech turach w różnych miejscach w pobliżu miasta Gazni. Ostatnia grupa została przekazana Czerwonemu Krzyżowi po południu. Trzy kobiety i mężczyzna "są w stresie, ale wydają się być w dobrej formie" - powiedział przedstawiciel tej organizacji.
Wszystkie zwolnione kobiety miały na sobie tradycyjne islamskie stroje. Żaden z zakładników nie rozmawiał z dziennikarzami.
Rzecznik talibów Kari Jusuf powiedział agencji Reutera, że spodziewa się, iż pozostali zakładnicy - cztery kobiety i trzej mężczyźni - zostaną uwolnieni jutro.
Gehenna wolontariuszy z południowokoreańskiej organizacji charytatywnej zaczęła się sześć tygodni temu. Zostali uprowadzeni 18 lipca w prowincji Ghazni, kiedy jechali z Kabulu do Kandaharu. Talibowie żądali za ich uwolnienie wypuszczenia rebeliantów z afgańskich więzień. Toczyły się również negocjacje z rządem w Seulu.
Warunki porozumienia z talibami są owiane tajemnicą, ale japońska agencja Kyodo twierdzi, że Korea Południowa zobowiązała się do wycofania do końca roku swoich żołnierzy z Afganistanu. To akurat nie wymagało od rządu w Seulu dużych ustępstw, bo i tak Korea Południowa miała takie plany. Do kraju wrócą też wszyscy wolontariusze oraz członkowie misji chrześcijańskich, a nowi nie pojadą już do Afganistanu.
Z rąk porywaczy, krótko po uprowadzeniu, zginęło dwóch zakładników.