Ogień wprawdzie już ugaszono, ale chorwackim strażakom daleko do radości z tego powodu. Robili, co mogli, żeby zdławić płomienie w parku narodowym Kornati. Odważnie poszli w sam środek pożaru. Myśleli, że w każdej chwili będą mogli się wycofać. Ale silny wiatr wzniecający ogień nagle zmienił kierunek. Tam, gdzie jeszcze przed chwilą była droga ucieczki, była już tylko ściana ognia. Nie mieli szans.

Chorwacki rząd ogłosił, że nie będzie żadnego pobłażania dla podpalaczy. Pożary na wyspie Kornat były najprawdopodobniej właśnie ich dziełem. "Rząd domaga się rzetelnego śledztwa w sprawie tej tragedii" - mówił premier Ivo Sanader, gdy odwiedzał rannych strażaków w szpitalu. "Chcemy, by winni zostali odnalezieni i surowo ukarani" - podkreślił.

Od czerwca w Chorwacji około 30 osób usłyszało zarzut umyślnego podłożenia ognia na wybrzeżu adriatyckim.