"Trzeba zbadać, czy są tam jakieś nowe informacje" - powiedział Westerwelle w poniedziałek na marginesie spotkania w Brukseli ministrów spraw zagranicznych UE. "Oczywiście nie będzie to jeszcze możliwe w ciągu najbliższych godzin" - zastrzegł.

Redakcje amerykańskiego "New York Timesa", brytyjskiego "Guardiana" i niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" ujawniły w niedzielę, że mają wgląd w ponad 90 tysięcy "sprawdzonych i autentycznych dokumentów" m.in. o tajnych operacjach wojsk amerykańskich w Afganistanie między styczniem 2004 roku a grudniem 2009 roku. Dokumenty zostały przekazane przez portal internetowy WikiLeaks, prowadzący kampanię na rzecz wolności informacji i zamieszczający w internecie dokumenty, które dostał w wyniku przecieku.

Reklama

"Jestem przekonany, że nigdy nie upiększano sytuacji w Afganistanie; zawsze mówiono, że panuje tam wyjątkowo poważna sytuacja" - powiedział Westerwelle. Jego zdaniem, do końca żniw w Afganistanie należy liczyć się z dalszymi niepowodzeniami w zakresie bezpieczeństwa. "W opinii rządu niemieckiego zaangażowanie wojskowe w Afganistanie jest konieczne, ponieważ chodzi o nasze bezpieczeństwo w Europie i w Niemczech" - podkreślił.

Szef brytyjskiej dyplomacji William Hague wyraził nadzieję, że ostatnie doniesienia "nie zatrują atmosfery" na miejscu, w Afganistanie. "Nie znam (ostatnich rewelacji) w szczegółach, lecz nie powinny one spowodować uszczerbku, jeśli chodzi o wysiłki międzynarodowe" w tym kraju - dodał. Rzecznik brytyjskiego rządu wyraził "ubolewanie z powodu wycieku nieautoryzowanych informacji". "Biały Dom wydał oświadczenie. Nie będziemy komentować dokumentów, które zostały ujawnione w drodze przecieku" - powiedział.

Według tajnych amerykańskich dokumentów, ujawnionych na portalu WikiLeaks, Iran przeprowadzał operacje przeciwko zagranicznym siłom kierowanym przez USA w Afganistanie, dostarczając talibom broń, finansując ich i szkoląc. Doniesienia mówią również o wspieraniu talibskich bojowników przez pakistańskie służby specjalne oraz o tym, że liczba cywilów w Afganistanie jest zaniżana przez siły międzynarodowe.

Publikacje zostały natychmiast ostro skrytykowane przez Biały Dom: "Stany Zjednoczone zdecydowanie potępiają opublikowanie przez osoby i organizacje tajnych informacji, które zagrażają życiu żołnierzy USA i ich sojuszników, a także naszemu bezpieczeństwu narodowemu. WikiLeaks nie pofatygował się, żeby skontaktować się z amerykańskim rządem w sprawie tych dokumentów, które mogą zawierać informacje zagrażające życiu Amerykanów, naszym partnerom, miejscowej ludności, która z nami współpracuje" - napisano w komunikacie.



Reklama

Jak oświadczył w niedzielę doradca prezydenta USA Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa James Jones, dokumenty obejmują okres od stycznia 2004 do grudnia 2009 roku, a więc w większości z czasu rządów administracji prezydenta George'a W. Busha. Jones podkreślił, że nowa strategia Baracka Obamy w Afganistanie polega na zwiększeniu sił w Afganistanie i koncentrowaniu się na zwalczaniu mateczników rebelianckich w sąsiednim Pakistanie. "Współpraca (z Pakistanem) w walce z terroryzmem doprowadziła do znaczących strat w kierownictwie Al-Kaidy" - dodał.

Według demokratycznego przewodniczącego senackiej komisji spraw zagranicznych Johna Kerry'ego, cytowanego przez poniedziałkowy "Financial Times", "mimo że dokumenty nielegalnie ujrzały światło dzienne, stawiają one poważne pytania o rzeczywistą politykę USA wobec Pakistanu i Afganistanu".

Jak powiedziała Rachel Reid z Human Rights Watch (HRW), na którą powołuje się niedzielny "Guardian", "Dokumenty te ujawniają trend w siłach USA i NATO polegający na ukrywaniu ofiar wśród ludności cywilnej". "Pomimo wielu wytycznych zalecających przeprowadzanie przejrzystych śledztw w przypadku śmierci cywilów, w wielu incydentach, które zbadałam w ostatnich miesiącach, wciąż takie działania nie są podejmowane" - powiedziała Reid odpowiedzialna w HRW za badanie incydentów z ofiarami śmiertelnymi wśród cywilów.