Choć pomysł może wydawać się śmieszny, problem, z jakim boryka się Singapur, jest poważny. Tzw. wskaźnik dzietności, który jeszcze w 2008 roku wynosił 1,28, w ubiegłym roku spadł do 1,23. By pokolenia się zastępowały i by miał kto pracować na przyszłe emerytury, wskaźnik dzietności powinien wynosić w Singapurze co najmniej 2,1.
W tym roku może być jeszcze gorzej, a to za sprawą przesądów związanych z chińskim zodiakiem. Trwa właśnie Rok Tygrysa, a urodzone w nim dziewczynki uważa się za niebezpieczne. Dlatego już na samym początku nowego roku, w lutym, premier Singapuru Lee Hsien Loong publicznie wezwał mieszkańców, by nie przejmowali się zabobonami i przyłożyli się do prokreacji. Najnowsze statystyki pokazują jednak, że siła tradycji jest ważniejsza od słów szefa rządu.