Wyrok ten jest nieprawomocny. 61-letni Malcolm Tuffin otrzymał już 560 tys. koron (89 tys. złotych) w 2007 roku, gdy sąd apelacyjny uznał odpowiedzialność miasta oraz firmy, która ustawiła choinkę. Jeśli wtorkowe orzeczenie zostanie zatwierdzone w postępowaniu odwoławczym, Brytyjczyk dostanie łącznie 1,574 mln koron (250 tys. złotych).
Do wypadku doszło 6 grudnia 2003 roku. Ponad 25-metrowy bożonarodzeniowy świerk runął i zranił pięciu ludzi, spośród których najcięższe obrażenia odniósł Tuffin. Doznał złamań kości udowych oraz lędźwiowego i piersiowego odcinka kręgosłupa, był operowany i przetaczano mu krew. Przez miesiąc pozostawał przykuty do wózka inwalidzkiego, korzystał z niego przez dalsze trzy miesiące, a potem musiał się poruszać przy pomocy laski.
Jak stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Lucie Laura Penn, powód wciąż odczuwa nieustanne bóle kręgosłupa i nóg oraz jest ograniczony ruchowo.
Występująca w imieniu firmy FAP adwokatka Vlasta Mikulaszkova skrytykowała wyrok, wskazując, że przyznane wcześniej odszkodowanie było dostateczne. "Uważam, że potencjalny rozgłos tej sprawy w mediach sprawił, iż postępowano tutaj bardzo arbitralnie, jeśli chodzi o twierdzenia i dowody" - powiedziała dziennikarzom. Według niej, Brytyjczyk nie przedstawił wystarczającego uzasadnienia swych roszczeń.
Dodała, że FAP prawdopodobnie odwoła się od wyroku, ale ostatecznie zadecyduje o tym towarzystwo ubezpieczeniowe, które będzie płacić odszkodowanie za firmę. Adwokatka reprezentująca władze Pragi orzeczenia nie skomentowała.