Artykuł, zamieszczony na stronach internetowych największego szwedzkiego dziennika, zatytułowany "Podwójna księgowość w interesach z dyktatorem", wskazuje, że Szwecja krytykuje łamanie praw człowieka na Białorusi przez Łukaszenkę, a jednocześnie ma udziały w firmie służącej reżimowi do kontrolowania obywateli. Zapisy rozmów udostępniane przez operatorów telekomunikacyjnych organom państwa są często dowodami w procesach przeciwko opozycji.

Reklama

Gazeta ujawnia, że koncern TeliaSonera, którego współwłaścicielem jest szwedzkie państwo, poprzez spółkę Turkcell ma 80 proc. udziałów w działającej na Białorusi firmie telekomunikacyjnej Best/Life. Spółka zapewnia Białorusinom dostęp do sieci telefonii komórkowej oraz internetu. Pozostałe 20 proc. udziałów w Best/Life kontroluje państwo białoruskie.

Autor artykułu próbował uzyskać stanowisko szwedzkiego rządu w sprawie inwestycji TeliaSonera na Białorusi. Od wiceministra finansów Petera Normana, nadzorującego państwowe spółki, poprzez jego asystenta otrzymał ogólną odpowiedź, że "rząd nie ma informacji, w jakim stopniu sieć Best/Life (Turkcell) jest wykorzystywana przez białoruskie służby specjalne". Według rządu obecność spółki TeliaSonera na Białorusi jest dla Szwecji "priorytetem" oraz "przynosi wysokie dochody".

Dziennikarz dowodzi, że szwedzkie władze są świadome sytuacji na Białorusi. Na stronach szwedzkiego MSZ znalazł opracowanie, w którym można przeczytać m.in., że na Białorusi "została zaostrzona kontrola państwa nad informacjami w internecie".

Natomiast rzeczniczka koncernu TeliaSonera Cecilia Edstroem stwierdziła, że "rozwiązania telekomunikacyjne przyczyniają się do wzrostu gospodarczego i sprawiają, że społeczeństwa stają się bardziej otwarte". Odpowiedziała, że "firma przestrzega etyki" i "może działać na Białorusi, dopóki działalności gospodarczej nie zakażą sankcje wprowadzone przez Unię Europejską lub ONZ".