We wtorek w Kairze wylądował także samolot LOT-u, który zabierze Polaków chcących wrócić do kraju.

Zdaniem pasażerów, cytowanych przez agencję AP, na lotnisku w egipskiej stolicy brakuje personelu i informacji o lotach, kończą się zapasy jedzenia, a niektórzy policjanci żądają łapówek przed wpuszczeniem ludzi na pokład samolotów.

Reklama

Na pokładzie co najmniej 18 wyczarterowanych samolotów we wtorek rano z Kairu wyleciało ponad 1,5 tys. osób - powiedział agencji AP anonimowy pracownik lotniska.

Anulowanych zostało 75 proc. lotów państwowego przewoźnika Egypt Air, któremu z powodu godziny policyjnej, obowiązującej od godz. 15 do godz. 8 rano, brakuje personelu.

Jak mówią świadkowie, nawet posiadanie biletu nie gwarantuje wejścia na pokład. "Ludzie z biletami mieli problem z dostaniem się do samolotu, bo na lotnisku w Kairze panuje istny chaos" - powiedział kanadyjski turysta po wylądowaniu na niemieckim lotnisku we Frankfurcie.

"Terminale pełne są panikujących ludzi. Personel naziemny znika, a w poczekalni przed wejściem na pokład musieliśmy zebrać 2 tys. dolarów dla stojącego przy wejściu policjanta. Nie chciał nas wpuścić bez płacenia" - dodał turysta.

Eksperci z Center for Asia Pacific Aviation ocenili we wtorek, że niepokoje trwające w Egipcie i Tunezji mogą mieć głęboki wpływ na lotnictwo cywilne w regionie. 79 przewoźników obsługuje loty do Egiptu, co zdaniem think tanku, mającego siedzibę w Sydney, oznacza, że wraz ze spadkiem liczby turystów i klientów biznesowych "tym kryzysem zostanie dotkniętych wiele linii". Najbardziej narażony na straty będzie Egypt Air, który odpowiada za transport 37 proc. pasażerów.