Chodzi o słowa Władimira Putina na temat rezolucji ONZ, na podstawie której podjęta została decyzja o międzynarodowej interwencji w Libii. Rosyjski prezydent stwierdził, że decyzja ta przypomina "średniowieczne wyprawy krzyżowe". Dmitrij Miedwiediew uznał te słowa za niedopuszczalne i stwierdził, że rezolucja "generalnie odzwierciedla" także rosyjską ocenę wydarzeń.
Spór między prezydentem i premierem wprawił najważniejszych ludzi w Rosji w spore zakłopotanie. Władimir Putin przez cały tydzień starał się demonstrować, że nie zmienia zdania i wciąż uważa, że ma rację. Wielokrotnie poruszał temat Libii i starał się przekonywać do swego zdania. Stwierdził nawet, że tak naprawdę prezydent Miedwiediew myśli to samo, ale protokół przeszkadza mu powiedzieć to wprost.
>>> Putin uderza w ONZ za Libię. Miedwiediew uderza w Putina >>>
Jednak zagraniczne media przychylniej patrzyły na wypowiedzi prezydenta. Na Zachodzie uznano, że stanowisko Dmitrija Miedwiediewa jest bardziej stonowane i godne męża stanu, niż to, co głosił Putin. Swego prezydenta wsparli także Rosjanie, którzy w badaniach przyznawali, że Muammar Kadafi sam jest sobie winien, bo prowadził prowokującą i krótkowzroczną politykę - stwierdza "The Times".
Z kolei "The New York Times" podsumowuje, że to był dla rosyjskiej elity wyjątkowo dziwny tydzień. Gazeta stwierdza, że bliscy Kremlowi politycy, wciągnięci w spór najważniejszych ludzi w kraju, zachowywali się jak dzieci wplątane w kłótnię rodziców. Jako pierwszy ofiarą tych sporów padł rosyjski ambasador w Libii, który najpierw mówił o "zdradzie" interesów Rosji przez władze, by potem te oświadczenia odwoływać.
"The Times" uważa, że Miedwiediew w konflikcie z Putinem pokazał się jako polityk prowadzący bardziej elastyczną i subtelną politykę zagraniczną. A takie stanowisko bliższe jest pokoleniu Rosjan, do którym należy obecny prezydent. Zdaniem gazety, ci z mieszkańców Rosji, którzy mieszkali lub uczyli się zagranicą, nie uważają już Zachodu za wrogów.
Zdaniem brytyjskiego pisma, do tej pory uważało się, że w 2012 roku Władimir Putin wróci na stanowisko prezydenta. Jednak po kłótni w sprawie Libii przekonanie to zaczyna się zmieniać.
Francuska gazeta "Le Figaro" uważa za to, że Putin swymi ostrymi wypowiedziami o Libii dał znak, że rozpoczyna się kampania prezydencka w Rosji. Jedna - jak zwraca uwagę gazeta - rosyjskie media, poza nielicznymi wyjątkami, nie zareagowały na te słowne przepychanki. I to mimo że taka kłótnia w obliczu zbliżających się wyborów jest bezprecedensowa.