Ammar Qurabi, szef Syryjskiej Krajowej Organizacji Praw Człowieka, powiedział, że w piątek w pacyfikacjach demonstracji zginęło 112 osób i co najmniej osiem zostało zabitych w sobotę podczas pogrzebów ofiar z poprzedniego dnia.
Piątek był najkrwawszym dniem antyprezydenckich wystąpień w Syrii, które trwają od połowy marca. Demonstracje przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada, organizowane co tydzień po piątkowych modłach, regularnie stają się areną walk między ich uczestnikami a funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa.
Co tydzień demonstracje odbywają się w większej liczbie miast.
Krwawa rozprawa sił bezpieczeństwa z demonstrantami nastąpiła, gdy prezydent Asad ostrzegł, że dalsze wystąpienia będą uważane za "sabotaż".
W ciągu ostatnich pięciu tygodni w demonstracjach zginęło prawie 300 osób.
Rosnąca liczba ofiar spowodowała, że dwaj deputowani, Nasser Hariri i Khail Rifai z prowincji Dara na południowym zachodzie Syrii, gdzie w sobotę zginęło kilka osób udających się na pogrzeby działaczy prodemokratycznych, ogłosili w telewizji Al-Dżazira rezygnację z zasiadania w Radzie Ludowej (parlamencie). Tego typu rezygnacje są bardzo rzadkie w Syrii, gdzie prawie wszyscy liderzy opozycji albo siedzą w więzieniach, albo opuścili kraj.