"Wrogie siły" zostały wyparte na południe - podała państwowa telewizja z siedzibą w Chartumie. Walki w mieście Abyei, w regionie o tej samej nazwie, toczyły się przez cały dzień - dodaje Reuters.
"Miasto Abyei jest obecnie pod kontrolą" armii Północy - potwierdził rzecznik wojska Sudanu Płd. (SPLA) płk. Philip Aguer. Dodał, że lotnictwo Północy drugi dzień z rzędu bombardowało okolice miasta, m.in. wioski Todach i Tagalei. Armia uzyskała też informacje o ruchach sił lądowych Północy w tym rejonie - powiedział.
Armia Północy w jednej tylko części miasta użyła 15 czołgów, a ostrzał słychać było aż do wieczora, kiedy to walki zdawały się słabnąć przed nocą - powiedziała rzeczniczka ONZ Hua Jiang.
Dodała, że wieczorem słychać było wystrzały z broni palnej, a trzy pociski moździerzowe wylądowały na terenie obozu ONZ. Nie było ofiar. Nie była w stanie potwierdzić informacji o zajęciu miasta, bo personel ONZ nie mógł opuścić obozu ze względu na niebezpieczeństwo.
Organizacja "Lekarze Bez Granic" podała w oświadczeniu, że "wszyscy mieszkańcy miasta Abyei uciekli" w sobotę rano. Poinformowała też, że po piątkowych starciach do jej szpitala trafiło 42 rannych.
Na mocy ustaleń pokojowych z 2005 roku regionowi Abyei zagwarantowano osobne referendum w tym samym czasie, co referendum niepodległościowe Południa, a więc w styczniu 2011 roku. Jednak nie doszło ono do skutku, bo między Południem i Północą wybuchł spór o to, kto jest uprawniony do głosowania. Od tego czasu w starciach w tym regionie zginęło ponad 100 osób.
W kwietniu prezydent Sudanu Omar el-Baszir zapowiedział, że nie uzna Sudanu Płd. jako niepodległego państwa, jeśli tamtejsze władze będą rościły sobie prawo do Abyei.
Po referendum niepodległościowym, w którym za secesją południowej części od północnej opowiedziało się blisko 99 proc. głosujących, w lipcu Południe oficjalnie stanie się niepodległym państwem.