Norweski oddział EDL - NDL (Norway Defence League) - zaprzeczył tym doniesieniom. "Akty terrorystyczne są dziełem jednego mężczyzny, przeciwnika wielokulturowości i islamu. Musimy podkreślić, że nigdy nie był członkiem naszej organizacji" - cytuje oświadczenie grupy gazeta "Mail on Sunday".
"Naszymi wartościami są wolność słowa, równość, pokój i demokracja. Boimy się, że (w następstwie zabójstw dokonanych przez Breivika - PAP) dyskusje wejdą w koleinę, w której nasze argumenty zostaną przyjęte z nienawiścią i niespójną reakcją" - dodaje w swym oświadczeniu NDL.
Ugrupowanie EDL ze swej strony odcięło się od Breivika i jego czynów, ogłaszając zarazem, iż przedstawiciel EDL jest w Norwegii i kontaktuje się z NDL.
Norweg, który w piątek zabił co najmniej 93 osoby w Oslo i na wyspie Utoya, w swoich internetowych wpisach analizował taktykę EDL i różnice między EDL i innym skrajnie prawicowym brytyjskim ugrupowaniem BNP (British National Party). "Sunday Telegraph" twierdzi, że norweski ekstremista miał nawiązać kontakt z rasistowską grupą "Stop dla islamizacji Europy".
EDL organizuje bojówki i występuje przeciwko temu, co nazywa "islamizacją" oraz "muzułmańskim ekstremizmem". Grupa prowokuje zajścia w miejscach dużych skupisk muzułmanów. Atakuje ich np. w chwili, gdy tłumnie wychodzą z meczetu po zakończeniu piątkowych modłów lub protestują przeciwko wojskowemu zaangażowaniu Zachodu w państwach islamskich.
Według BBC, detektyw Scotland Yardu pomaga norweskiej policji w czynnościach dochodzeniowo-śledczych. Brytyjska minister spraw wewnętrznych Theresa May w rozmowie z norweskim ministrem sprawiedliwości Knutem Stobergetem zaoferowała Norwegom pomoc w śledztwie.