Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył we wtorek, że jego kraj nie zmniejszy wydatków na obronę. Gospodarz Kremla dodał, że nie dopuści do tego, aby Rosja przekształciła się w "bananową republikę".

Prezydent mówił o tym na poligonie wojskowym Czebarkul koło Czelabińska, na Uralu, gdzie obserwował ostatnią fazę manewrów wojsk Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. ODKB) pod kryptonimem "Centrum-2011". W ćwiczeniach, które trwały od 19 września, uczestniczyło 12 tys. żołnierzy z Rosji, Białorusi, Kazachstanu, Kirgistanu i Tadżykistanu.

Reklama

"Nie możemy obejść się bez wydatków na obronę. Przy czym - wydatków godnych Federacji Rosyjskiej. Nie jakiejś tam +bananowej republiki+, lecz właśnie Federacji Rosyjskiej - wielkiego kraju, stałego członka Rady Bezpieczeństwa (ONZ), dysponującego bronią jądrową" - podkreślił Miedwiediew. "Dlatego u nas wydatki na obronę i bezpieczeństwo zawsze będą wysokie, bez względu na to, jak przykre to będzie dla budżetu" - zapowiedział. Gospodarz Kremla oznajmił, że "jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to może pracować w innym miejscu".

Ta ostatnia uwaga, była najwyraźniej aluzją do poniedziałkowej dymisji wicepremiera i ministra finansów Aleksieja Kudrina, który kilka dni wcześniej, podczas pobytu w Waszyngtonie, ogłosił, że nie zgadza się z polityką gospodarczą, w tym budżetową, prowadzoną przez Miedwiediewa. Skrytykował przede wszystkim przeforsowany przez prezydenta wzrost wydatków na zbrojenia.

Miedwiediew zdecydował, że do 2020 roku Rosja wyda na zbrojenia 20 bln rubli (625 mld dolarów). Na poligonie Czebarkul prezydentowi zaprezentowano ćwiczebny bój z umownymi terrorystami, którzy zajęli wioskę, biorąc wielu zakładników.

Szef rosyjskiego Sztabu Generalnego, generał Nikołaj Makarow, zapowiadał przed manewrami, że ich celem jest przygotowanie wojsk do rewolucji i wojen w Azji Środkowej. Według Makarowa, scenariusze ćwiczeń przewidywały zarówno eksport niestabilności z Afganistanu po wyjściu stamtąd w 2014 roku sił NATO, jak i taki rozwój wydarzeń, jaki ma miejsce w Libii i Syrii.

Z Moskwy Jerzy Malczyk