Christian Wulff swą decyzję ogłosił osobiście.
Po raz pierwszy w historii RFN prokuratura chce wszcząć postępowanie wobec głowy państwa. W czwartek poinformowała, że wstępnie podejrzewa Wulffa o przyjmowanie i udzielanie korzyści majątkowych w czasie, gdy był on jeszcze premierem landu Dolnej Saksonii. Po dymisji Wulffa prokuratura będzie mogła natychmiast wszcząć postępowanie.
Władze rządzącej w Niemczech chadecji na razie milczą w sprawie wniosku prokuratury. Rzecznik kanclerz Merkel poinformował jedynie, że przyjęła ona do wiadomości tę decyzję. Nieoficjalnie politycy chadecji przyznawali jednak, że oczekują rezygnacji prezydenta i do głosowania Bundestagu w sprawie pozbawienia go immunitetu najpewniej nie dojdzie.
Dymisji żądała opozycja. Urząd prezydenta już tak ucierpiał, że potrzebuje takiego gestu - powiedziała sekretarz generalna SPD Andrea Nahles. Socjaldemokraci zaproponowali też Merkel wyłonienie ponadpartyjnego kandydata na prezydenta.
Od dwóch miesięcy nie milknie krytyka wobec prezydenta RFN, a media rozpisują się o jego relacjach z zamożnymi biznesmenami. Skandal wybuchł w grudniu zeszłego roku, gdy dziennik "Bild" ujawnił, że kilka lat temu Wulff pożyczył pół miliona euro na korzystnych warunkach od żony znajomego przedsiębiorcy, co zataił przed parlamentem Dolnej Saksonii.
W kolejnych tygodniach media publikowały coraz to nowe historie o tym, że Wulff chętnie korzystał z zaproszeń do posiadłości zamożnych przedsiębiorców, oferowanych mu rabatów na samochody czy darmowych biletów lotniczych.
Dodatkowo prezydentowi zarzucono próbę wywierania nacisku na media, bo zadzwonił do redaktora naczelnego "Bilda" i prosił o wstrzymanie publikacji artykułu o korzystnym kredycie.
Christian Wulff był prezydentem Niemiec od lipca 2010 roku.