W zgodnej opinii obserwatorów najlepiej wypadł w debacie były gubernator Massachusetts, Mitt Romney, faworyt republikańskiego establishmentu. Telewizyjna potyczka może zadecydować o wynikach najbliższych prawyborów w Arizonie i Michigan.

Reklama

Romney zepchnął do defensywy Santoruma wypominając mu, że jako senator kilkakrotnie głosował za podniesieniem pułapu zadłużenia USA - co krytykują konserwatyści - i za licznymi wydatkami rządowymi, które powiększyły deficyt budżetu.

Santorum próbował ripostować, przypominając, że Romney, który dziesięć lat temu był organizatorem zimowych igrzysk olimpijskich w Salt Lake City, starał się o dotacje federalne na ratowanie olimpiady.

Romney odciął się natychmiast mówiąc: Kiedy ja walczyłem o ratowanie olimpiady, pan ratował "Most donikąd". Chodziło o poprawkę do jednej z ustaw o dotacjach na budowę niezbyt potrzebnego mostu na pustkowiach Alaski.

Santorum krytykował Romneya za reformę ochrony zdrowia w Massachusetts i sugerował, że były gubernator jest zakamuflowanym liberałem. Romney przypomniał mu wtedy: Cztery lata temu sam popierał mnie pan w prawyborach prezydenckich.

Reklama

Do ataku na Santoruma przyłączył się kongresman Ron Paul nazywając go "fałszywym" konserwatystą. Wytknął mu głosowanie za kosztownymi programami rządowymi, jak ustawa o reformie oświaty, którą uchwalono z inicjatywy republikańskiego prezydenta George'a W. Busha.

Santorum wyglądał na zbitego z tropu, kiedy odpowiadał na niektóre zarzuty. Wyjaśnił, że głosował za funduszami na Planned Parenthood (Planowanie Rodziny, amerykańska organizacja popierająca prawa reprodukcyjne kobiet), ale nie popierał jej. Sala zareagowała na to głośnym buczeniem.

Reklama

Były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich starał się zachować dystans do potyczek Romneya i Paula z Santorumem. Atakował głównie prezydenta Baracka Obamę, za każdym razem zbierając za to aplauz widowni.

Debatę sponsorowała telewizja CNN, a prowadził ją czołowy dziennikarz tej stacji John King. Większość pytań zadawali widzowie z sali i widzowie transmisji spotkania, przysyłający je przez internet.

Pytania dotyczące polityki zagranicznej skupiały się wokół konfliktu z Iranem i kryzysu w Syrii.

Paul, jak poprzednio, argumentował przeciwko militarnemu zaangażowaniu USA na świecie. Przestrzegał przed atakiem prewencyjnym na Iran twierdząc, że nie ma dowodu, że kraj ten buduje broń atomową.

Pozostali trzej kandydaci prześcigali się w krytyce Obamy za zbyt miękką - ich zdaniem - politykę wobec rywali i wrogów USA, zwłaszcza Iranu.

Romney powiedział, że jako prezydent będzie dostarczał broń powstańcom w Syrii. Skrytykował też politykę "resetu" wobec Rosji. Prezydent zrezygnował z tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej (w Polsce i Czechach - PAP) i w zamian nic nie uzyskał - oświadczył.

W opinii ekspertów, poprawa stosunków z Rosją ułatwiła USA tranzyt wojsk do Afganistanu i przyczyniła się do poparcia przez Rosję ostrzejszych sankcji na Iran.

Ostatnio jednak pojawiły się sygnały ochłodzenia na linii Waszyngton-Moskwa. Rosja zawetowała w Radzie Bezpieczeństwa ONZ rezolucję potępiającą reżim Baszara el-Asada w Syrii.