Wyjście Grecji ze strefy euro staje się coraz bardziej realne. Taką opcję otwarcie rozważają prezesi banków centralnych państw unii walutowej. Jeżeli Ateny przestaną wypełniać swoje zobowiązania dotyczące planu oszczędnościowego, będzie to demokratyczny wybór. Ale wówczas podstawa dla dalszego udzielenia pomocy zniknie – powiedział w sobotę prezes Bundesbanku Jens Weidmann. Zdaniem jego irlandzkiego odpowiednika Patricka Honohana wyjście Grecji ze strefy euro będzie skomplikowaną operacją, ale z punktu widzenia technicznego możliwą do przeprowadzenia.
Europa jest dziś o wiele lepiej przygotowana niż dwa lata temu do opuszczenia przez Grecję strefy euro – uważa z kolei unijny komisarz ds. walutowych Olli Rehn.
Taka możliwość staje się coraz bardziej realna z powodu kryzysu politycznego w Atenach. Wczoraj prezydent Karolos Papulias spotkał się z przywódcami wszystkich partii parlamentarnych, aby przełamać pat, który powstał po wyborach z 6 maja. W skład koalicji rządowej poza konserwatywną Nową Demokracją i socjalistycznym PASOK-iem miałaby wejść mała partia Demokratyczna Lewica. Jednak jej przywódca Fotis Kuwelis ostrzegł, że nie zamierza realizować programu cięć uzgodnionego z Brukselą. Będę domagał się natychmiastowego wycofania przepisów, które ograniczyły wysokość pensji minimalnej i wprowadziły ułatwienia do zwalniania pracowników. Grecja musi zacząć wycofywać się z porozumienia z UE i MFW – powiedział Kuwelis.
Papulias zapowiedział, że jeśli zajdzie taka potrzeba, jest gotów prowadzić do połowy przyszłego tygodnia konsultacje ostatniej szansy. Jeśli jednak nie zakończą się one sukcesem, prezydent będzie zmuszony rozpisać na czerwiec przedterminowe wybory. To raczej wiele nie rozwiąże: sondaże wskazują, że radykalne lewicowe ugrupowanie Syriza, które w ostatnich wyborach otrzymało 17 proc. głosów, stanie się główną siłą polityczną kraju i otrzyma 50 dodatkowych miejsc w parlamencie przysługujących największej partii kraju. Wówczas zbudowanie większościowej koalicji gotowej utrzymać współpracę z UE i MFW byłoby niemożliwe.
Reklama
Wyjście Grecji z unii walutowej nastąpiłoby bardzo szybko. Kraj ma do początku lipca przedstawić Brukseli plan dalszych oszczędności budżetowych wart 11,5 mld euro. Jeśli tego nie zrobi, nie otrzyma kolejnej transzy pakietu pomocy UE. Wówczas najdalej w ciągu kilku tygodni grecki rząd będzie musiał ogłosić bankructwo, bo kraj ma zaledwie ok. 1 mld euro własnych rezerw i nie stać go na obsługę wartego 160 proc. PKB długu. Aby utrzymać podstawowe funkcje, kraj niemal natychmiast powinien wprowadzić własną walutę. Zdaniem brytyjskiej firmy De La Rue specjalizującej się w produkcji banknotów, druk nowych drachm zajmie przynajmniej 4 miesiące. Nie jest jednak wykluczone, że Grecja w tajemnicy zleciła już takie zamówienie. Tak zrobiły władze w Bratysławie przed rozpadem Czechosłowacji.
Zdaniem ekspertów BNP Paribas nowa waluta bardzo szybko straciłaby ok. połowy swojej wartości wobec euro, a inflacja skoczyłaby do ok. 50 proc. Jednocześnie dochód narodowy kraju załamałby się w pierwszym roku o ok. 1/5. Ponieważ EBC odciąłby dostęp dla greckich banków do linii kredytowych, właściwie wszystkie instytucje finansowe znalazłyby się na skraju bankructwa. Aby powstrzymać masowy odpływ kapitału, władze musiałyby przywrócić kontrole walutowe.
Grecja dysponuje zaledwie 1 mld euro własnych rezerw