Skala, zgodnie z którą TI ocenia poziom skorumpowania sektorów publicznych na świecie, przebiega od 0 (najwyższy poziom korupcji) do 100 punktów. W tym roku Polska dostała 58 punktów, co dało jej 41. miejsce (na 176), ex aequo z Dominiką na Morzu Karaibskim. Identyczne miejsce w rankingu mieliśmy rok temu.
Nasze instytucje poczyniły duży postęp w tworzeniu silnych ram prawnych od momentu upadku ZSRR. Wciąż nie potrafią jednak wyeliminować korupcji. Wszystkiemu winna ograniczona transparentność. Za powierzchowne bądź nieprawdziwe TI uznał oświadczenia majątkowe polskich polityków i posłów, zaś organizacje pozarządowe mają być zbyt blisko powiązane z samorządami. Z kolei polskie przepisy mogą być stosowane tak, by bezpośrednio wymuszać łapówki od firm lub zmuszać je do określonych działań – konkludowali pół roku temu analitycy TI. W tegorocznym raporcie zabrakło tak szczegółowych odniesień do każdego kraju.
Lepiej niż w Polsce pod względem korupcji jest w Botswanie (30. miejsce) i Bhutanie (33.). Ale i tak wypadamy nieźle na tle krajów UE, które razem z nami lub później wchodziły do Unii. Mniejsza korupcja jest tylko w Słowenii (37. miejsce), Estonii (32.) i na Cyprze (29.).
Prawdziwy „korupcyjny dramat” rozegrał się we Włoszech i w Grecji. Włochy zajęły w rankingu TI 72. miejsce, co stawia je w jednym szeregu z Liberią. Dna sięgnęła Grecja: 94. miejsce w rankingu dzieli z Indiami, Beninem i Mongolią. Z kolei państwa, które mniej ucierpiały przez kryzys, np. Niemcy i Francja, plasują się odpowiednio na 13. i 22. miejscu z wynikiem ponad 70 punktów. Miano najbardziej uczciwych tradycyjnie podzieliły Dania, Finlandia i Nowa Zelandia. Listę zamykają Somalia, Korea Płn. i Afganistan.
Analitycy TI uwzględniają w raporcie tylko te kraje, w przypadku których istnieją co najmniej trzy odrębne źródła opisujące sytuację z korupcją. Przy sporządzaniu zestawienia organizacja korzysta m.in. z danych Banku Światowego i Światowego Forum Ekonomicznego.