Według resortu, kolejnych 9 osób zginęło w drugim co do wielkości mieście Egiptu - Aleksandrii dzień wcześniej. To daje ogólną liczbę zabitych w ciągu dwóch dni - 81.
Rannych zostało 748 osób, w tym 269 w meczecie Rabaa Adhawiya w Kairze.
W stolicy starcia były najbardziej krwawe od czasu odejścia Mursigeo 3 lipca i spotkały się z krytyką w kraju i za granicą, gdy protestujący oskarżyli siły rządowe o używanie ostrej amunicji.
Amerykański Sekretarz Stanu John Kerry wyraził głębokie zaniepokojenie w imieniu Waszyngtonu rozlewem krwi w Egipcie. Powiedział, że władze mają moralny i prawny obowiązek respektowania prawa do pokojowego zgromadzenia i wolności wyrażania opinii.
Ahmed Aref, rzecznik Bractwa Muzułmańskiego - ugrupowania byłego prezydenta Mursiego, powiedział, że tylko w meczecie Rabaa Adhawiya w Kairze zginęło 66 osób. To tam zgromadzili się zwolennicy Mursiego, domagający się przywrócenia go do władzy.
Państwowe media i ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że policja używała gazu łzawiącego przeciwko protestującym, którzy rzucali w nią kamieniami. Jednak są świadkowie na to, że strzelano do ludzi ostrą amunicją.
Bractwo Muzułmańskie nie uznaje odsunięcia od władzy Mohammeda Mursiego. Były prezydent jest przetrzymywany w odosobnieniu. Egipskie władze poinformowały, że wkrótce trafi on do więzienia, tego samego, w którym jest teraz obalony dwa lata temu prezydent Hosni Mubarak.