Agencji do walki z terroryzmem odwiedzili państwa Catalano z okolic Nowego Jorku. Jak donosi Theatlanticwire.com przyjechali także detektywi z jednostki policji hrabstwa Suffolk.
Catalano zostali zasypani gradem pytań. - Zaczęli przepytywać mojego męża: Skąd pochodzi? Skąd są jego rodzice? Pytali o mnie, o moich rodziców - opowiada Michele Catalano.
W pewnym momencie policja miała wprost zapytać, czy mają jakieś bomby i szybkowar. - Mój mąż zaprzeczył, choć przyznał, że mamy urządzenie do gotowania ryżu. I wtedy zapytali, czy można z tego zrobić bombę - relacjonuje kobieta.
- Mój mąż powiedział, że nie, że żona używa tego do zrobienia quinoa (rodzaj potrawy z ryżu – przypis red.). Czym do diabła jest quinoa? - dociekali. Zdumienia państwa Catalano całym zdarzeniem nie miało granic.
Po tym jak zamachowcy z Bostonu przerobili szybkowar na bomby - w środku znajdowały się m.in. gwoździe - służby bezpieczeństwa stały się wyczulone na wyszukiwanie kluczowych słów. Jak zauważają także amerykańskie media wizyty policji i detektywów może mieć związek z ostatnimi doniesieniami Snowdena, mówiącymi o inwigilacji.
Policja w oświadczeniu tłumaczyła się z kolei, że informację o pojawieniu się podejrzanych słów otrzymała od pracodawcy Catalano. Słowa szybkowar i plecak zostały wpisane w komputerze firmowym.
- Policja powiedziała nam, że takich akcji dokonują sto razy tygodniowo. 99 z takich wizyt kończy się fiaskiem. Nie powiedzieli, jakie rewelacje znajdują w pozostałym procencie. Bardziej interesuje mnie to, co myślą o nas teraz nasi sąsiedzi - oburza się Michele Catalano.